Jego marzenie o tym, żeby nieco zapomniane sanktuarium, które w latach międzywojennych było tak samo postrzegane jak choćby bardzkie, stopniowo staje się faktem. Między innymi dzięki tej gigantycznej szopce bożonarodzeniowej. Szopka to nic innego, jak pamiątka Bożego narodzenia, odtworzenie sytuacji sprzed wieków, jaka miała miejsce w Betlejem. Wszystkie kościoły starają się na swój sposób to wydarzenie odtworzyć, zobrazować wiernym narodziny Chrystusa. W bobolickim sanktuarium drugi raz z rzędu uczyniono to w sposób nietuzinkowy. Wierni przyklasnęli - Do tej parafii trafiłem m.in. z Lubiąża. Jeszcze w roku 1991 zrobiłem tam okazałą szopkę angażując do prac lokalną społeczność. Wspólnie zrobiliśmy scenę o ośmiometrowej wysokości, z postaciami świętych, roślinnością pustynną, w tym z palmami. Te ostatnie składały się z tysięcy elementów - wspomina proboszcz Krzysztof Ziobrowski. - Kościół, w którym ją ustawiłem, miał halowy kształt, dzięki czemu od razu stała się pierwszoplanowa. Taki sam posiada bobolickie sanktuarium, do którego postanowiłem coś podobnego wprowadzić. Przez sześć lat ksiądz Krzysztof mówił głośno parafianom, że czas już najwyższy coś uczynić szczególnego, aby ich świątynia była postrzegana tak, jak na to zasługuje. Zaproponował odtworzenie narodzin Chrystusa, ale w niemal naturalnych rozmiarach sytuacyjnych. Przestrzegał jednak, że zadanie do łatwych należeć nie będzie. Natrafił na podatne środowisko - z każdym dniem przybywało chętnych do pomocy. Listek do listeczka Parafianie, kiedy tylko mieli wolny czas, gromadzili się w kościele i wykonywali poszczególne elementy scenografii. Wykorzystywali do tego zbędne w domach rzeczy czy przedmioty. Ktoś przyniósł zasłony inny - skóry zwierzęce, następny przytaszczył drewno, kolejny - jakieś ubiory czy peruki. Wszystko się przydawało, bo nie można było sobie pozwolić na zakup nowych elementów, wszak parafia ma bardzo ograniczone możliwości finansowe. Metodą "listek do listeczka, kwiatek do kwiateczka" budowano tą szopkę, która nie wiadomo kiedy rozrosła im się do gigantycznych rozmiarów. Tegoroczna powstała na tej samej zasadzie, ale po drodze postanowiono ją wzbogacić o kolejne figury, zwierzęta. Obok wielbłąda pojawił się osiołek, anioły tym razem wzbogacone zostały w wielkie skrzydła. - Do ich wykonania zużyliśmy kacze pióra. Można sobie wyobrazić, ile ich poszło, skoro jedno ma 1,80 metra długości - zwraca uwagę proboszcz. Zintegrowani Nie da się dokładnie policzyć czasu poświęconego przez parafian temu dziełu, ale sądząc po ich zżyciu się, chyba trochę ono im go zajęło. - Zintegrowaliśmy się dzięki niemu bardzo, nawiązały się znajomości, weszła większa życzliwość między nas - podkreślają. Czuli się jedna wielką rodziną, w której nikt nikomu nie wylicza zjedzonego ciasta, wypitej herbaty czy kawy. A każdy przecież na te kilka godzin przynosił ze sobą np. jakieś wypieki domowej roboty. Ksiądz nie ukrywa, że niekiedy to tylko doglądał postępu prac, zajęty parafialnymi czynnościami, jednak miał i ma do tych ludzi ogromne zaufanie. - Nie mogę nikogo wyróżnić indywidualnie. Wierni angażowali się w zależności od chęci i czasu. Poza Bobolicami, to były reprezentowane Siodłowice, Szklary i Rakowice, Zwrócona i Brodziszów też się włączyły - podkreśla. W centralnym punkcie Nad betlejemską szopką, w której nad Chrystusem pochylają się Maryja i Józef, nowinę światu obwieszczają aniołowie o ludzkich rozmiarach. Trzeba było znaleźć sposób, aby ich tak wysoko podwiesić. Wokół żłóbka stadko zwierząt i zwierzątek, wokół skały i skałki łudzącą przypominające te naturalne. A to za sprawą juty wypożyczonej z opery. Wszystko można dotknąć, sfotografować, ba, nawet da się usiąść na wielbłądzie lub osiołku, co szczególną frajdę sprawia przedszkolakom. I to jeszcze przez kilkanaście dni. Bo nietypowa szopka eksponowana tu będzie do 3 lutego br. - Po niej przyjdzie czas na przygotowywanie konstrukcji do Golgoty - jeszcze większej, bardziej absorbującej czasowo - akcentuje proboszcz. Ale jest spokojny o to wyzwanie, wszak parafianie uwierzyli we własne umiejętności i możliwości, przekonali się, jaki w ich zbiorowości tkwi potencjał. Przywrócić potomnym Powoli, ale konsekwentnie lokalna społeczność przekonuje się, że jej proboszcz spełni obietnicę przywrócenia rangi bobolickiemu sanktuarium, które pominięte zostało np. w najnowszym wykazie tego typu świątyń na Dolnym Śląsku. Jego inicjatywy przekładające się na wzrost zainteresowania okazałym kościołem, choćby w postaci szopki czy golgoty, są tego najdobitniejszym dowodem. BOGUSŁAW BIEŃKOWSKI ILONA LESZCZYŃSKA