Ponadto Czesław G. ma trzyletni zakaz prowadzenia autobusu. Mężczyzna jeszcze w toku śledztwa przyznał się do zarzucanych mu czynów i wyraził skruchę. G. jest oskarżony o nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym. W wyniku wypadku i zdarcia dachu autobusu dziewięciu uczniów doznało obrażeń poważnych i ciężkich, a 27 - lżejszych. Kierowca nie zauważył znaku drogowego zakazującego przejazdu pod wiaduktem pojazdów wyższych niż 2,9 metra. Autobus prowadzony przez G. miał 3,7 metra. - Kierowca jechał nieznaną sobie trasą. Nie zauważył znaku drogowego zakazującego wjazd pod wiadukt kolejowy pojazdów wyższych niż 2,9 metra. Kontynuował jazdę i uderzył w wiadukt. Mężczyzna nie tylko doprowadził nieumyślnie do wypadku, ale jeszcze nie zachował należytej ostrożności - uzasadniała wyrok przewodnicząca składu sędziowskiego Małgorzata Skiba. Dodała, że "swoim zachowaniem oskarżony wykazał, że nie powinien prowadzić autokaru, albowiem nie zauważył znaku drogowego informującego o wysokości wiaduktu". Przewodnicząca przyznała jednak, że kara jest współmierna do czynu, bowiem kierowca nigdy wcześniej nie był karany. - Zdaniem sądu Czesław G. nie dopuści się w przyszłości ani podobnego przestępstwa, ani żadnego innego - mówiła przewodnicząca. Prokurator żądał dla Czesława G. kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych przez pięć lat. Obrońca oskarżonego wnosił o krótszy zakaz prowadzenia pojazdów. Jak wynika z ekspertyzy biegłych, wiadukt był źle oznakowany. Prokuratura ustaliła, że kilkaset metrów przed nim ustawiony był tylko jeden znak informujący, iż obiekt ma 2,9 m wysokości. Biegli orzekli, że zgodnie z obowiązującymi przepisami była to niewystarczająca informacja. - Dodatkowe znaki powinny się znajdować na dwóch poprzedzających wiadukt skrzyżowaniach oraz na samym obiekcie. Obecnie trwa ustalanie osób, które były odpowiedzialne za oznakowanie - powiedział wcześniej szef Prokuratury Rejonowej w Świdnicy Marek Rusin. Do wypadku doszło 27 marca. Kierowca wiózł szkolną wycieczkę wysokim jednopiętrowym autokarem. Mężczyzna źle ocenił wysokość wiaduktu i wbił się w jego sklepienie, zrywając dach autobusu niemal do połowy. Tuż po wypadku do szpitali trafili nie tylko pasażerowie autobusu, ale i sam kierowca, który przeszedł załamanie nerwowe. Po wyjściu ze szpitala Czesław G. przyznał się do stawianych mu zarzutów. Zawodowe prawo jazdy miał od 18. roku życia. Wcześniej wielokrotnie jeździł takimi autokarami. Obecnie G. pozostaje bez pracy. Śledztwo w tej sprawie świdnicka prokuratura przekazała prokuraturze w Wałbrzychu, aby nie być posądzoną o stronniczość.