Jeden ze strażników okazał się przy tym prawdziwym melomanem. Można go wręcz nazwać żartobliwie muzycznym klawiszem. Andrzej O. domagał się od aresztantów - oprócz pieniędzy - przede wszystkim biletów do opery i kina. Ta współpraca, jak podejrzewają prokuratorzy, trwała nawet sześć lat. Andrzej O. sam teraz trafił do aresztu, ale na wolności wciąż przebywa drugi ze strażników, na którym ciążą te same zarzuty. Dariusz G. sam zgłosił się do przełożonych i przyznał do popełnienia przestępstwa. Złożył też obszerne wyjaśnienia w prokuraturze. Obu podejrzanym grozi do 10 lat więzienia.