Na razie chodzi tylko o dwie rodziny, ale tak naprawdę sprawa jest znacznie poważniejsza, bo dotyczy ewentualnych sporych strat w budżetu miasta. Sprawcą całego "zamieszania" jest szefowa rady miejskiej Ewa Szymańska. Latem z prośbą o pomoc zwróciły się do niej dwie rodziny ze Żwirki i Wigury i Działkowej, które przed 2007 rokiem wykupiły swoje mieszkanie od miasta korzystając z bonifikaty. Jedna rodzina sprzedała swoje M przed upływem pięcioletniej karencji, druga ma taki zamiar. Obie nie chcą zwracać miastu bonifikaty, która wynosi 95 procent wartości ich mieszkań. W Legnicy zgodnie z uchwałą radnych (słynna uchwała autorstwa radnego Ryszarda Kościa, który przypłacił ją legitymacją SLD) przy wykupie komunalnego mieszkania obowiązują bonifikaty w wysokości 97 i 95 procent jego wartości. Radni przyjęli też zapis o pięcioletniej karencji. Oznaczał on tyle, że przez pięć lat od wykupu mieszkania nie można było go sprzedać. Wyjątkiem była tylko sprzedaż komuś z najbliższej rodziny. W 2007 roku w życie weszła ustawa, która złagodziła zasady. Od tej pory można sprzedać wykupione od gminy mieszkanie przed upływem pięciu lat, ale pod warunkiem, że w ciągu roku, uzyskane pieniądze przeznaczy się na zakup innego lokum lub remont. Rodziny ze Żwirki i Wigury i Działkowej swoje mieszkania wykupiły przed zmianą prawa. Uważają jednak, że mogą uniknąć zwracania bonifikaty. Ich zdanie podziela przewodnicząca Ewa Szymańska, która złożyła już projekty dwóch uchwał na podstawie, których prezydent będzie miał prawo odstąpić od żądania zwrotu pieniędzy. . Prezydent Tadeusz Krzakowski i jego współpracownicy nie chcą nawet słyszeć o rezygnacji ze zwrotu bonifikat. - Stoję na straży interesu całego miasta i jego budżetu a nie jednej czy dwóch rodzin. Przecież my i tak w Legnicy sprzedajemy ciepłe bułeczki - komentuje prezydent Tadeusz Krzakowski nawiązując do uchwały o wykupie komunalnych mieszkań za kilka procent wartości. - Miasto i tak zrezygnowało z bardzo poważnych dochodów ze sprzedaży mieszkań. Ten kto wykupił mieszkania korzystając z ulgi dobrze wiedział na jakich zasadach to robi. Teraz nie możemy sobie pozwolić na należne budżetowi pieniądze. Do urzędu wpływają podania o zwolnienie ze zwrotu bonifikaty. Każdy przypadek rozpatrujemy indywidualnie, ale nie ma okoliczności i warunków prawnych, by zgadzać się na to - dodaje gospodarz miasta. Krytykując pomysł przewodniczącej Ewy Szymańskiej władze miasta powołują się na orzecznictwo sądów. - W sądzie wygraliśmy już kilkanaście spraw. Ostatnią w kwietniu. Sąd konsekwentnie podziela rację gminy - mówi zastępca prezydenta Ryszard Białek dodając, że Ratusz nie robi problemów z rozłożeniem spłaty bonifikaty w ratach. Ewa Szymańska nie przejmuje się prezydencką krytyką. Uważa, że legniczanie mają prawo do umorzeń. Nawet gdy sprzedali mieszkania przed 2007 rokiem. - W 48 dolnośląskich gminach rady przyjęły takie uchwały. Dlaczego więc Legnica ma tego nie zrobić? Tym bardziej, że wojewoda ich nie zakwestionował. Wiem, że jest pozytywna opinia służb prawnych wojewody w tej sprawie, która mówi, że w tym przypadku nie ma mowy o działaniu prawa wstecz. W starym prawie był bowiem zapis, że gmina "może" upomnieć się o zwrot bonifikaty a nie "musi" - tłumaczy szefowa rady miejskiej. - Miasto nie straci, ani nie zyska na uchwale. Jeśli nie zostanie ona przyjęta, to ludzie po prostu nie będą sprzedawać mieszkań i będą czekać aż minie karencja. W Legnicy będziemy za to mieli mniejszy obrót na rynku mieszkaniowym i materiałów budowlanych - dodaje. Inicjatywa przewodniczącej spotkała się z nieprzychylnością nie tylko prezydenta, ale również większości radnych. Projekt uchwały jej autorstwa wszystkie komisje zaopiniowały negatywnie. Szymańska jednak nie rezygnuje. - Wycofałam te uchwały z porządku październikowej sesji. Wysłałam je jednak do wojewody z prośbą o zaopiniowanie. Może pozytywna ekspertyza prawna przekona radnych - mówi przewodnicząca Ewa Szymańska. Jedno jest pewne. Na pewno nie przekona prezydenta. - Istnieje coś takiego, jak granica wrażliwość społecznej. Zwolnienia ze zwrotu bonifikat mogą doprowadzić do patologii - przekonuje Tadeusz Krzakowski.