Żeby zobaczyć żebraka na wrocławskim rynku wystarczy poczekać kilka minut. Co roku, w okresie wakacyjnym, do miasta przyjeżdżają dziesiątki obcokrajowców, przeważnie obywateli Rumunii, którzy proszą o kilka złotych na dzieci, leki lub jedzenie. Bywają przy tym natarczywi i niegrzeczni. Uwagę dziennikarzy przyciągnęła młoda żebraczka, zaczepiająca dwie turystki. - Cokolwiek, na jedzenie dajcie - mówi. - Trójka dzieci głodna, pracy nie ma. Jedna z kobiet udaje, że nie słyszy i odwraca głowę. Druga sięga do portfela i wyciąga dwa złote. Żebraczka dziękuje i odchodzi zadowolona. Dziennikarze zapytali, dlaczego kobiety zachowały się właśnie w ten sposób. - Sama nie pochodzę z bogatej rodziny i wiem, jak ludziom bywa ciężko - mówi turystka z Bystrzycy, która dała pieniądze młodej kobiecie. - Każdy z nas może znaleźć się w trudnej sytuacji, a ja przez dwa złote nie zbiednieję. A nuż będzie miała na bułki dla dzieciaków. Dziennikarze zapytali turystkę czy wie, że duża część tych pieniędzy trafia do kasy zorganizowanych grup, wykorzystujących kobiety i dzieci do łatwego zarobku. Kobieta popatrzyła na dziennikarzy zdziwiona, a głos zabrała jej towarzyszka, pochodząca z Łomży. - No ja właśnie dlatego nigdy nie daję na ulicy. Czytałam, że ci ludzie zarabiają po kilkaset złotych dziennie i nic z tej kwoty nie jest przeznaczane na jedzenie czy leki. Jak się chce pomagać, to najlepiej przez sprawdzone organizacje. Rozmowa dziennikarzy z turystkami oddaje cały sens akcji Urzędu Miejskiego "Dając pieniądze nie pomagasz, pomagaj mądrze". - Kampania ma na celu uświadomienie ludziom, że podarowanie kilku złotych żebrakowi na ulicy to nakręcanie błędnego koła - mówi Dominik Golema, zastępca dyrektora Departamentu Spraw Społecznych UM. - Może 1 procent żebrzących to ludzie naprawdę zmuszeni do tego biedą. W większości przypadków, pieniądze są przeznaczane na używki, rozrywkę, albo trafiają do rąk zorganizowanych grup, które do ich zarabiania wykorzystują dzieci i kobiety. Najpierw prośba, potem obelgi Rozpoczęta w lipcu akcja jest wymierzona głównie w natarczywy i uprzykrzający życie mieszkańców i turystów sposób żebrania. Z prośbą o interwencję wystąpili do prezydenta miasta wrocławscy restauratorzy, zmęczeni skargami swoich klientów. Przykłady uciążliwych zachowań można mnożyć. 15 lipca, do straży miejskiej wpłynęła skarga pracownicy jednej z wrocławskich restauracji. Żebrzący obcokrajowiec wielokrotnie żądał pieniędzy od klientów, łapał ich za ręce i przerywał posiłki. Na uwagę kelnerki zareagował krzykami w obcym języku. Potem nazwał ją po polsku "głupią szmatą" i opluł. Kilka dni wcześniej, uwagę strażników przyciągnęło dwóch chłopców w wieku 6 i 11 lat. Na kartce mieli napisane, że są z Mołdowy i zbierają na protezę dla brata. Zaczepiali przechodniów i klientów restauracji, zastawiali drogę i wyciągali ręce po pieniądze. Potem przekazywali datki dorosłemu mężczyźnie. Od żebrania do prostytucji Problem dotyczący żebraków nie jest we Wrocławiu niczym nowym. Pierwsza akcja, mająca na celu ograniczenie tego zjawiska, była prowadzona w 2002 roku. Mieszkańcy zapamiętali z niej głównie plakaty z budzącym różne skojarzenia hasłem "Nie dawaj na ulicy". - Wrocław był pierwszym miastem, które zapoczątkowało zorganizowane działania w tym zakresie - mówi Dominik Golema. - W nasze ślady poszedł Kraków i Poznań. Współpraca między miastami zacieśnia się, czego efektem są kolejne inicjatywy. W tym roku, akcja obejmuje koordynację działań Urzędu Miejskiego, straży miejskiej, policji i straży granicznej oraz kampanię informacyjną, która ma dotrzeć do mieszkańców i turystów. - Nasza inicjatywa jest skierowana w dwie strony - tłumaczy Golema. - Po pierwsze, pracownicy MOPS-u, strażnicy miejscy i policjanci informują żebrzących o miejscach, w których mogą uzyskać pomoc, a także reagują na uciążliwe i niepokojące zachowania. Z drugiej strony, chcemy zmienić nawyki ludzi i uświadomić im, że dawanie pieniędzy na ulicy nie rozwiązuje problemu, tylko nasila niepożądane zachowania. Dlatego na ulotkach informacyjnych promujących akcję widnieje numer telefonu, pod którym można dowiedzieć się, w jaki sposób pomagać naprawdę skutecznie. - Przyczyn, dla których ludzie ciągle dają na ulicy pieniądze, jest kilka - mówi Golema. - Niektórzy naprawdę chcą pomóc, inni robią to dla świętego spokoju. Nie zdają sobie przy tym sprawy, że taki sposób "pomocy" tylko pogarsza sprawę. Dyrektor wskazuje, że od wykorzystywania dzieci do żebrania jest już całkiem blisko do dziecięcej prostytucji czy handlu organami. - Nie możemy pozwolić na utrwalanie takich zachowań. Nie kupujmy sobie spokoju za złotówkę - apeluje. Znikają na chwilę Niestety, walka z żebrakami nie jest prosta. - Przede wszystkim, niepokojący proceder musi zostać przez kogoś zgłoszony, a z tym ciągle mamy problem - mówi Waldemar Forysiak, naczelnik Oddziału Stare Miasto straży miejskiej. - Poza tym, żebrzący są często obywatelami krajów Unii Europejskiej, więc nie można ich z Polski deportować. Co zatem robią strażnicy miejscy i policjanci? - Interweniujemy w dwóch podstawowych przypadkach, które są zaliczane do wykroczeń - tłumaczy Forysiak. - Po pierwsze, kiedy do żebrania wykorzystywane są osoby nieletnie. Drugi przypadek, to żebranie natarczywe. Zatrzymana osoba trafia wtedy do najbliższej jednostki policji, gdzie prowadzone są czynności dochodzeniowe. Jej sprawa może zostać skierowana do sądu grodzkiego, albo, co zdarza się znacznie częściej, zakończyć pouczeniem. Żebracy znikają wtedy na kilka dni, ale potem znowu wracają do swoich praktyk. - Najwięcej może zdziałać zmiana postępowania osób, dających pieniądze na ulicy - mówi Forysiak. - Gdyby nie było datków, nie byłoby problemu. Żebranie przestałoby się opłacać . Miłosierdzie? Tak, ale z głową. Akcję władz miasta wsparły wrocławskie parafie. Księża informowali o niej podczas niedzielnych mszy, a na tablicach ogłoszeniowych rozwieszono charakterystyczne, pomarańczowe ulotki. O stosunku chrześcijaństwa do żebractwa i pomocy drugiemu człowiekowi dziennikarze rozmawiali z przeorem wrocławskiego klasztoru dominikanów, ojcem Krzysztofem Parolem. Kościół od zawsze nawołuje wiernych do pomocy bliźniemu. Czy wsparcie dla żebraka nie jest tego przejawem? Miłosierdzie jest rzeczywiście ważnym elementem chrześcijaństwa. Niestety, wiele osób chce to wykorzystać do celów, które z wiarą nie mają wiele wspólnego. Często spotykamy się z przypadkami, kiedy ofiarowane pieniądze są wydawane na alkohol czy inne używki. Przyczynianie się do tego jest uczestniczeniem w grzechu innego człowieka. Zdarzają się jednak osoby w naprawdę trudnej sytuacji? Oczywiście tak, dlatego nie należy popadać w wyrachowanie i zamykać się na prośby o pomoc. Każdy przypadek jest indywidualny i tak trzeba do niego podchodzić. Jest jednak wiele innych form pomocy, niż ofiarowanie pieniędzy na ulicy. Jeśli dziecko prosi o wsparcie na jedzenie, możemy kupić mu bułkę. Jest również wiele instytucji, które z pomocą docierają do ludzi najbardziej potrzebujących. Żebracy nie zawsze chcą się tam zwracać Zastanówmy się, dlaczego? Takie instytucje często świadczą pomoc o specyficznym charakterze. Oferują posiłki, odzież, pomoc w opłaceniu podstawowych rachunków. Czasem też stawiają warunki, na przykład nie udzielają wsparcia osobom, będącym pod wpływem alkoholu. Ludzie naprawdę potrzebujący z takiej pomocy skorzystają. Jeżeli ktoś woli żebrać na ulicy, to możne oznaczać, że pieniądze nie są mu potrzebne na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Oczywiście, nie należy tego uogólniać. Trzeba się jednak zawsze chwilę zastanowić i wybierać mądre sposoby pomocy. Autor: Kornelia Trytko