W akcji gaszenia wzięło udział siedem jednostek straży pożarnej. Uratować udało się tylko jednego z trzech braci. W ciężkim stanie trafił do szpitala. To jednak nie pierwsza interwencja służb ratowniczych w ciągu kilku dni w tym budynku. Dwa dni wcześniej straż pożarna również musiała gasić tutaj pożar. Znający rodzinę twierdzą, że do tragedii w dużym stopni przyczynił się alkohol. - Co tu dużo mówić, nie wylewali za kołnierz. Takie są tego skutki - mówi mieszkająca niedaleko miejsca zdarzenia kobieta. - W 2005 roku zginął przecież w ten sam sposób ich ojciec. Czy rzeczywiście mężczyźni byli nietrzeźwi, wykaże sekcja zwłok.