Korona ziemi, czyli najwyższe szczyty wszystkich kontynentów, to marzenie wielu alpinistów. Najbardziej znaną górą jest oczywiście Mt. Everest - najwyższy punkt na ziemi. Ale najtrudniejszą górą jest Piramida Carstensz, najwyższy punkt Australii i Oceanii. Po pierwsze dlatego, że żeby do niej dotrzeć, trzeba pokonać tereny Papuasów, którzy jeszcze 30 lat temu byli ludożercami. Po drugie, 600-metrową ścianę, nachyloną pod kątem 70 stopni, trzeba zdobywać w grubych rękawicach, żeby się nie pokaleczyć o ostre kamienie. Papka smakowa W porównaniu do Carstensz, gdzie "Echo Miasta" także było z Ogrodnikiem i jego kolegami, Masyw Winsona wydaje się prostszy. Główną barierą jest dla większości cena przelotu na Antarktydę i z powrotem. Ale nie jedyną. Drugą poważną przeszkodą są mrozy. - Spodziewamy się temperatur od minus 35 do 50 stopni - mówi Bogusław Ogrodnik. Receptą jest ciepło się ubierać. Kilka warstw bielizny, rozgrzewacze, kilka zewnętrznych warstw. Plus ochronne kremy. Same buty mają 10 warstw, zaczepy takie, żeby dało się je ściągnąć w grubych rękawicach. A zakłada się je pół godziny. W takich warunkach kłopotliwe jest wszystko. Je się liofilizaty. Do foliowych torebek wlewa się wodę z roztopionego śniegu, zamyka i czeka aż utworzy się papka. Na wyprawę alpiniści zabrali liofilizaty o smaku spaghetti bolognese, wołowiny z ziołami, kurczaka z curry i kisiele z suszonymi owocami. Mimo że przy takich temperaturach smaku i tak się nie czuje. - Chodzi o psychologię. Po całym dniu chodzenia w takich mrozach człowiekowi nie chce się jeść. Jednak spala tyle kalorii, że musi. Dlatego zabiera się ulubione smaki. Żeby jak już siądziesz w namiocie pomyśleć: mam ochotę na spaghetti - tłumaczy Ogrodnik. - I chociaż przez chwilę czuć się dobrze - dodaje. Nikomu o czasie Ta wyprawa na Winsona jest szczególna. - Jeśli się uda, będzie to pierwsze w historii wydarzenie, w którym koronę ziemi może udać się zdobyć równocześnie trzem osobom - cieszy się Tomasz Kobielski. On, Bogusław Ogrodnik i Janusz Adamski zaczęli wspinać się na najwyższe szczyty kontynentów dwa-trzy lata temu osobno, nie myśląc wtedy o koronie ziemi. Dopiero od wyprawy na Mount Everest w 2006 roku już wspólnie zaplanowali dalsze etapy. Atak na Winsona to ukoronowanie ich starań. Z Polski wylecieli w niedzielę. Dzisiaj są w Punta Arenas w Patagonii, skąd mają polecieć na Antarktydę do bazy Patriot Hills. Stamtąd awionetką pod sam masyw, którego zdobycie powinno zająć trzy dni. Cała wyprawa obliczona jest na 2 tygodnie. Ale jeszcze nikomu atakującemu ten szczyt nie udało się wylecieć i wrócić zgodnie z planem. Bartłomiej Knapik Żeglarz na szczytach W składzie wyprawy jest również inny wrocławianin, 38-letni Przemysław Kruszyński. Został najmłodszym kapitanem jachtowym i dzięki temu zwiedził prawie cały świat. Na jachcie Zawisza Czarny dopłynął do polskiej bazy polarnej im. Arctowskiego, na wyspie Króla Jerzego u wybrzeży Antarktydy. Od pierwszego kontaktu z lodową krainą wiedział, że musi tam wrócić. I chociaż morze towarzyszyło mu od zawsze, to o wspinaczce nie mógł zapomnieć.