Jak poinformowałarzecznik prasowa prezydenta Wałbrzycha Ewa Frąckiewicz, 1 września Powiatowa Stacja Sanitarno - Epidemiologiczna we Wrocławiu przeprowadziła analizę próbek powietrza, aby określić stężenie siarkowodoru w dzielnicy Sobięcin. Próbki pobrano w dwóch miejscach: publicznej szkole podstawowej oraz w mieszkaniu prywatnym przy ul. Szymanowskiego. Frąckiewicz wyjaśniła, że badanie próbek nie wykazało żadnego zagrożenia dla zdrowia i życia mieszkańców. Jak wynika z komunikatu sztabu kryzysowego wskazania w obu miejscach wyniosły odpowiednio: - 0,005 (mg/m3) oraz 0,004 (mg/m3) i 0,014 (mg/m3) oraz 0,018 (mg/m3). Natomiast, według obowiązujących norm, stężenie siarkowodoru powyżej 10mg/m3 może wywoływać łzawienie i kaszel. W jeszcze wyższym stężeniu gaz może być trujący. Tymczasem we wtorek do urzędu wojewódzkiego we Wrocławiu przyjechała delegacja wałbrzyskiej rady miasta. Jak powiedział wicewojewoda Roman Kulczycki, radni złożyli petycję wyrażającą zaniepokojenie sytuacją w Sobięcinie. - Rozmawialiśmy o obecnie podejmowanych działaniach, czyli m.in. o stałym monitoringu i badaniach, które mają wyjaśnić źródło skażenia. Zapewniłem radnych o tym, że nie bagatelizujemy problemu i nie pozostawimy mieszkańców samym sobie - dodał Kulczycki. Problem w wałbrzyskiej dzielnicy Sobięcin pojawił się późną wiosną tego roku, kiedy spod ziemi zaczęła wypływać woda skażona siarkowodorem. Ten teren znajduje się ok. 150 m od budynków mieszkalnych. W okolicy trwają badania próbek gleby i wody, które mają wskazać źródło skażeń. Ich wyniku będą znane za kilka tygodni.