U jednego z uczniów wykluczono ją dzień po "alarmie", u drugiego zaistniało podejrzenie o łagodnej odmianie tej choroby. U dwóch chłopców z dwóch różnych rodzin, mieszkańców dolnośląskiego Tłumaczowa, uczniów szkoły podstawowej, ze względu na objawy chorobowe zaistniało podejrzenie o zachorowanie na sepsę; jeden przypadek ujawniono 24 listopada, drugi - dzień później. Dzieci skierowane zostały do szpitala. Natomiast na miejscu, w szkole i wśród członków rodzin, podjęte zostały działania z zakresu oświaty zdrowotnej. Taką informację potwierdził też kłodzki sanepid. Następne dni pokazały jednak, iż nie ma żadnych podstaw do paniki. - Na drugi dzień w jednym przypadku wykluczono sepsę, w drugim - jest podejrzenie o jej łagodną odmianę - stwierdza burmistrz Jan Bednarczyk. W piątek (28 listopada) gospodarz radkowskiej gminy poinformował również, iż do tej pory nie otrzymał raportu z sanepidu, który by potwierdzał, jakoby w szkole w Ścinawce Średniej stwierdzono przypadek zachorowania na sepsę wśród dzieci. - Obaj chłopcy zdrowieją, nie ma żadnego zagrożenia życia ani zdrowia - dodaje J. Bednarczyk. To, co stwierdzono, to jedynie znaczny ubytek uczniów w szkole, bo rodzice z ostrożności nie posłali dzieci do szkoły. Sepsa to dziś jedna z tych chorób, której samo wymienienie powoduje dreszcz emocji, strach, rodzi wiele pytań, niedomówień, zwłaszcza, gdy połączy się ją z placówką oświatową. Strach okazał się mieć wielkie oczy - jak w tym przypadku. mm