Ławrynowicz został obwiniony o to, że napisał obraźliwy list do prezesa sądu w Jeleniej Górze, który zapytał go o powody opóźnienia w pisaniu uzasadnień do sędziowskich rozstrzygnięć. W odpowiedzi sędzia stwierdził, że prezes sam dał mu urlop, a teraz pyta o opóźnienia. W konkluzji Ławrynowicz uznał, że prezes nie ma kompetencji do pełnienia tej funkcji. Dzień później napisał drugi, łagodniejszy w tonie, list i prosił o wycofanie tego pierwszego. Drugi zarzut, jaki Ławrynowiczowi postawił rzecznik dyscyplinarny, dotyczył zdarzenia w Szklarskiej Porębie. Prowadzący swój samochód sędzia natknął się na stojący w poprzek drogi patrol policji (funkcjonariusze czekali na przyjazd ekipy, która miała zabezpieczyć dziurę w jezdni po zabranym wieku studzienki). Sędzia postanowił ominąć policyjny samochód i w trakcie tego manewru przejechał przez chodnik. Policjanci wkrótce zatrzymali Ławrynowicza. Wtedy pokazał im on swą sędziowską legitymację i powiedział, że "nic mu nie mogą zrobić". Gdy policjanci zauważyli, że sędzia nie zapiął pasów bezpieczeństwa, odpowiedział im, że widział w telewizji program, z którego wynika, że jest narażony na większe niebezpieczeństwo jeżdżąc w pasach, niż bez nich. Powtórzył im jeszcze, żeby zajęli się czym innym, bo jemu - jako sędziemu - i tak nic nie zrobią. Obwinionemu przedstawiono dyscyplinarny zarzut uchybienia godności sędziego. W I instancji Sąd Apelacyjny we Wrocławiu wymierzył Ławrynowiczowi karę nagany - bo wziął pod uwagę, że sędzia przeprosił prezesa za swój obraźliwy list. Rzecznik dyscyplinarny odwołał się jednak od tego wyroku i sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. - Jest czymś niewłaściwym, aby policjant musiał pouczać sędziego o tym, że należy przestrzegać prawa - mówił przed sądem rzecznik dyscyplinarny, wnosząc o zaostrzenie kary z nagany na złożenie z urzędu, czyli usunięcie z zawodu sędziowskiego. Obrońca Ławrynowicza przekonywał, że sędzia popadł w konflikt z prezesem, ale nie przekreśla to całości jego pracy w sądownictwie. SN zgodził się z rzecznikiem dyscyplinarnym i usunął Ławrynowicza z zawodu sędziowskiego. - W okresie niecałego dziesięciolecia drogi zawodowej sędzia był kilkakrotnie karany dyscyplinarnie - przypomniał w ustnym uzasadnieniu tego wyroku sędzia SN Tadeusz Wiśniewski. Z akt personalnych Ławrynowicza wynika, że w 2003 r. rozpoczął on pracę w sądzie w Szczecinie, gdzie karano go naganami za uchybienia w pracy, a w 2009 r. po raz pierwszy zapadł wyrok o wydaleniu go z urzędu - za obraźliwe zachowanie wobec prezesa i sędziów szczecińskiego sądu. - Wtedy Sąd Najwyższy postanowił dać sędziemu szansę na poprawę, którą obiecywał - podkreślił Wiśniewski przypominając, że SN zamienił wówczas wyrok złożenia z urzędu na dyscyplinarne przeniesienie z sądu w Szczecinie do Jeleniej Góry. Potem - przypomniał SN - sędzia otrzymał kolejną naganę za niedotrzymywanie terminów pisania uzasadnień, aż wreszcie sprawa pisma do prezesa sądu i incydent z policjantami musiał zakończyć jego służbę w wymiarze sprawiedliwości. Wyrok SN jest prawomocny i oznacza, że Ławrynowicz traci wszelkie uprawnienia sędziowskie - dotyczące immunitetu, a także możliwości przejścia w stan spoczynku. Jak mówią prawnicy, taki wyrok utrudnia mu też znalezienie zatrudnienia w innych prawniczych profesjach.