Artur K. w minionym roku kontakty z sądem miał regularne. Zasiadał bowiem na ławie oskarżonych. Proces zakończył się ukaraniem go grzywną finansową. Spłaca ją w ratach do dziś. Niedawno dowiedział się, że na traumatycznym przeżyciu zarobił. Całe 25 groszy! - Do moich drzwi zapukał kurier sądowy z przesyłką. Okazał się nią PIT wystawiony przez Sąd Rejonowy. Zdziwiłem się, bo wychodzi z niego, że zarobiłem 25 groszy, a z sądem miałem tyle wspólnego, że siedziałem na ławie oskarżonych - opowiada Artur K. Paweł Pratkowiecki, wiceprezes Sądu Okręgowego w Legnicy tłumaczy, że w przypadku tym, nie ma niczego nadzwyczajnego. - Do wystawienie rozliczenia podatkowego temu panu zobowiązują nas obowiązujące przepisy prawa, w tym orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. W tym przypadku oskarżony wpłacił na sądowe konto 50 zł na poczet grzywny. 25 groszy to odsetki od tej kwoty. Potraktowaliśmy to jako przychód, więc musiał zostać wystawiony PIT - rozkłada ręce sędzia Paweł Pratkowiecki. W zastosowaniu do Artura K. przepisy te większego sensu nie mają. Dla oskarżonych, którzy wpłacają na sądowe konto poważniejsze kwoty niż 50 zł, mają zdecydowanie większy. - W wielu przypadkach mamy do czynienia z naprawdę dużymi kwotami. Niestety prawo nie wprowadza rozróżnienia. I dlatego nawet na 25 groszy musimy wystawić PIT - mówi Pratkowiecki. - Założę się, że koszt pracy kuriera, który się do mnie fatygował, przewyższa mój zarobek. Brawa dla ustawodawcy - śmieje się legniczanin. Autor: J