Przewodniczący składu sędziowskiego Alojzy Zawadzki uznał, że decyzja sądu pierwszej instancji była właściwa i tym samym odrzucił apelację obrońcy, który domagał się uniewinnienia Marka S. lub umorzenia warunkowo postępowania. Prokurator i przedstawiciele Wolnego Kraju Związkowego Bawarii - który ma prawa do książki - wnosili o utrzymanie wyroku w mocy. Zawadzki uzasadniał, że sąd pierwszej instancji ustalił, iż doszło do naruszenia ustawy o prawach autorskich, bowiem Marek S. nie miał dokumentów uprawniających do publikacji zakazanej książki. "I taki jest stan faktyczny. Oskarżony nie miał też dokumentu, z którego mogłoby wynikać, że prawa autorskie do tej publikacji wygasły" - mówił sędzia. Według sądu ustalenie do kogo należą prawa autorskie w tym wypadku było bardzo proste. Sąd przypomniał, że Marek S. "szukał" praw autorskich w Polsce, a należało to zrobić za granicą. Według przewodniczącego S. wiedział co robi i "zrobił to świadomie", bowiem ustalenie do kogo faktycznie należą prawa autorskie mogłoby się wiązać z dodatkowymi kosztami. - Oskarżony skalkulował, że to będzie mu się ostatecznie bardziej opłacało. Uzyskanie zgody na publikację wiązałoby się z dodatkowymi kosztami. Dlatego też podjął kroki pozorne - mówił sędzia Zawadzki. Marek S. nie stawił się na ogłoszenie wyroku. Podczas pierwszego procesu sąd umorzył warunkowo postępowanie. Dopiero podczas drugiego procesu S. został skazany. S. został oskarżony o rozpowszechnianie cudzego utworu bez praw autorskich, które należą do Wolnego Kraju Związkowego Bawarii i domagała się dla niego ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Z kolei reprezentujący Wolny Kraj Związkowy Bawaria Joanna Lassota domagał się dla S. symbolicznej kary, która byłaby pewnego rodzaju przesłaniem dla społeczeństwa, że przestępstwo nie popłaca. Lassota przypomniała, że Marek S. jeszcze po tym jak prokuratura postawiła mu zarzuty rozpowszechniał książkę Hitlera; wydał 20 tys. egzemplarzy i zarobił 120 tys. zł. Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte w kwietniu 2005 r. Książka została wydana trzy miesiące wcześniej tj. w lutym 2005 r. W sumie S. wydał 20 tys. egzemplarzy tej książki, z czego prokuratura zdołała zarekwirować 580 egzemplarzy. Wydawca ma już za sobą proces z powództwa cywilnego. Zakończył się ugodą, w której oprócz zakazu druku i rozpowszechniania, S. zobowiązał się do wycofania wydrukowanego nakładu z hurtowni i księgarń na własny koszt. Doniesienie do prokuratury o złamaniu prawa autorskiego przez Marka S. złożył Wolny Kraj Związkowy Bawarii, któremu alianci przekazali prawa autorskie do publikacji w 1948 r., na podstawie wyroku sądu w Monachium o skonfiskowaniu mienia należącego do byłego wodza Rzeszy niemieckiej.