To uwagi z raportu wałbrzyskiego sanepidu za ubiegły rok. Ale to nie tylko wina szkół, dzieci zaniedbują też rodzice. Dlatego coraz częściej młodzi ludzie mają problemy z otyłością i wady postawy. Jak to zmienić? Z dorocznego raportu powiatowej stacji sanitarnej w Wałbrzychu , przygotowanego dla radnych, dziennikarze wzięli "na tapetę" rozdział dotyczący placówek oświaty i wychowania. Najbardziej mogą bowiem niepokoić dane dotyczące miejsc, w których pociechy spędzają sporo czasu. Nawet żłobki nie spełniają ministerialnych przepisów dotyczących pomieszczeń sanitarnych, jednak tam i w przedszkolach kontrolerzy sanepidu w zasadzie nie mieli większych zastrzeżeń. Im dalej w las, tym gorzej. Najwięcej nieprawidłowości znaleziono bowiem w szkołach. Najczęściej powtarzającymi się uchybieniami są zawilgocone ściany, sufity, zniszczona stolarka okienna, czy podłogi. W 15 szkołach (3 podstawówkach, 4 gimnazjach, i 8 szkołach średnich) jest zbyt mało toalet (w przeliczeniu na liczbę uczniów)! Choć trudno w to uwierzyć, to są szkoły, które nie mają gabinetu pielęgniarskiego, czy profilaktyki zdrowotnej. - Jeszcze 10-15 lat temu kwestia opieki zdrowotnej w szkołach wyglądała dużo lepiej. Z powodzeniem funkcjonowały szkolne gabinety stomatologiczne. Szkoły dbały też o szczepienia profilaktyczne. Obecnie to dość poważny problem, choć przecież wszyscy wiedzą, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Problem tkwi jednak chyba nie tyle w samych szkołach, co w systemie, ale warto mu się bliżej przyjrzeć - przyznaje Zygmunt Nowaczyk, były wałbrzyski kurator oświaty i naczelnik tegoż wydziału w mieście i starostwie, obecnie powiatowy radny, członek komisji oświaty. Ruszać się! Ale gdzie? Aż dziewięć szkół w powiecie nie posiada ani sali gimnastycznej, ani zastępczej, a kolejnych osiem ma tylko salę zastępczą. 20 placówek oświatowych organizowało w minionym roku zajęcia sportowe poza terenem szkoły. Inspektorzy sanepidu jako "trudne" określili warunki do nauki wychowania fizycznego aż w 11 szkołach - w Szczawnie, Głuszycy, Mieroszowie oraz w Wałbrzychu. - Przeanalizowano 117 tygodniowych rozkładów lekcji w 26 placówkach i stwierdzono nieprawidłowości w zakresie wymagań higienistów, np. nieuwzględnianie w każdym dniu zajęć z elementami ruchu - można przeczytać w raporcie inspekcji sanitarnej. - Co najmniej godzina ruchu każdego dnia, to generalna zasada. Młodzież musi dotleniać wszystkie partie ciała, zwłaszcza mózg, dzięki temu lepiej się uczy. Bolączką wielu szkół jest to, że kilkadziesiąt lat temu budowano obiekty dydaktyczne bez zaplecza sportowego, a to w ogóle nie powinno mieć miejsca - przyznaje Hanna Kobus, dyrektor wałbrzyskiego liceum sportowego i nauczyciel wf. Problemem jest też postawa młodzieży, która nie chce się ruszać. Coraz chętniej "załatwia" sobie całoroczne zwolnienia z zajęć sportowych. Nauczyciele wychowania fizycznego potwierdzają, że zjawisko to można obserwować we wszystkich typach szkół. Dyrektor Kobus tylko w ubiegłym roku miała 200 zwolnień z zajęć na szkolnej pływalni. Od tego roku basen nie jest już obowiązkowy. - Kluczowa tu jest postawa samego nauczyciela. Jeśli sam aktywnie uczestniczy w zajęciach, motywuje młodych ludzi do ruchu, to są duże szanse na to, że zachęci ich do czynnego udziału w zajęciach wf - tłumaczy Hanna Kobus, która mimo dyrektorskich obowiązków wciąż chętnie wciąga dres i gra z młodzieżą w piłkę. Podstawa żywienia: Pączki i hamburgery Pedagodzy podkreślają jednak, że taką naukę należałoby rozpocząć już w przedszkolu. Podobnie jak wpajanie nawyków zdrowego żywienia. Tymczasem z danych sanepidu wynika, że w 2008 roku tylko 8% dzieci z wszystkich typów szkół naszego powiatu korzystało z ciepłych posiłków. Oznacza to, że spadła liczba dzieci korzystających z dożywiania w stosunku do lat ubiegłych. Inspektorzy zwracają także uwagę, że istniejące w szkołach kioski, czy bufety nie oferują naszym pociechom tego, co powinny zjadać. - Sklepiki nie są zainteresowane sprzedażą zdrowej żywności, tylko takiej, którą chętnie kupują dzieci. Z ankiet wynika, że najczęściej są to hamburgery, chipsy, słodkie bułki lub pączki. Trudno jednak winić same szkoły. W stołówkach szkolnych panie dwoją się i troją, by posiłki były zdrowe i smaczne, ale dzieci niechętnie jedzą surówki warzywne. To wina rodziców, którzy przestają się interesować tym, co jedzą ich pociechy - przekonuje dietetyczka Joanna Kamińska. Brak ruchu i złe odżywianie rodzi niepokojące skutki - otyłość, wady postawy i wiele chorób, jak choćby tarczycy. Jak temu zaradzić? Nad tym problemem zastanawiać się będą m.in. powiatowi radni podczas najbliższej sesji. M. Dzwonek