Tydzień temu na legnickim cmentarzu komunalnym pochowali żonę i matkę. Nie spodziewali się, że odwiedzając jej grób zastaną jedynie głęboki dół. - Krzyż i drewniana skrzynia leżały na jezdni przy samochodzie, natomiast wieńce i kwiaty zobaczyłam ułożone na innym grobie, znajdującym się w pobliżu - relacjonuje córka zmarłej. Kobieta twierdzi, że winę za tę sytuację ponosi zakład pogrzebowy "Kamińscy". - Mama zmarła mi na rękach. Przeżyliśmy tragedię - wspomina ze łzami w oczach córka. - Pogrzeb odbył się tydzień temu, zorganizowało go Legnickie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej. Grobu nie było Rodzina zmarłej kobiety nie zdążyła nawet postawić jej pomnika. Tydzień po pogrzebie, tj. 2 marca, bliscy postanowili wybrać się na cmentarz, żeby pomodlić się przy grobie. - Około godziny 9.00 na cmentarz pojechał mój tato i grób był nienaruszony - mówi córka zmarłej. - Dwie godziny później ponownie pojechałam tam z ojcem i przeżyłam szok, bo grobu nie było. Obok zobaczyłam kolejny pogrzeb i pracowników firmy pogrzebowej, którzy wkładali trumnę z ciałem zmarłego tuż obok grobu mojej mamy. Grobu, który nagle zniknął. Kobieta dodaje, że skrzynia i krzyż z grobu jej matki leżały na jezdni przy samochodzie, a na usypanej ziemi, gdzie jest pochowana legniczanka, stały krzesła dla rodziny, która aktualnie uczestniczyła w pogrzebie. Nie doszło do zapadnięcia się grobu? - Pracownicy zakładu pogrzebowego "położyli" kwiaty i wiązanki na inny grób - kontynuuje córka zmarłej. - To kolejny przykład potwierdzający fakt, że ten zakład pogrzebowy nie szanuje zmarłych ani ich rodzin, które są pogrążone w żałobie. Właściciel zakładu wyjaśnia, że na legnickim cmentarzu nie doszło do zapadnięcia się grobu, a jedynie obsypania ziemi. - Bezpośrednio po zdarzeniu cały grób został przywrócony do stanu poprzedniego - informuje w imieniu Norberta Kamińskiego, jego adwokat Mariusz Ratajczak. - Kwiaty, krzyż i rama nagrobna zostały poukładane wedle życzenia rodziny zmarłej. Adwokat Kamińskiego dodaje, że w trakcie prowadzenia działalności gospodarczej, jego klientowi zdarzały się sytuacje obsypania ziemi w miejscu pochówku, a inne przedsiębiorstwa pogrzebowe mają podobne doświadczenia. Winni nie zostaną ukarani? Wszystko wskazuje na to, że winni nie zostaną ukarani przez właściciela zakładu. - Obecnie nie widzi on uzasadnionych podstaw do wyciągania konsekwencji wobec pracowników - wyjaśnia w imieniu Norberta Kamińskiego jego adwokat Mariusz Ratajczak. - Przyczyn zdarzenia należy dopatrywać się w niewłaściwym doborze miejsca pochówku, na co właściciel zakładu pogrzebowego nie miał wpływu - dodaje. Według Kamińskiego, jego pracownicy postąpili w sposób prawidłowy. - Przy przywracaniu grobu do stanu poprzedniego wykazali się opanowaniem, dokładnością i zachowywali się w sposób właściwy dla poszanowania godności zarówno osoby zmarłej, jak również godności i uczuć osób jej bliskich - podsumowuje. "Nie da się tego opisać: Innego zdania, co do rekonstrukcji grobu jest zarówno mąż zmarłej jak i jej córka. - Kwiaty i wiązanki z grobu mojej mamy wyglądały jak śmieci rzucone na inny grób - opowiada córka zmarłej. - Część z nich nie nadaje się już do położenia na grób, bo jest połamana. Mam wiele zastrzeżeń, co do tzw. rekonstrukcji grobu dokonanej przez pracowników zakładu pogrzebowego - podkreśla kobieta. - Najgorszy był jednak widok rodziny zmarłej osoby, która chowana była obok mojej mamy. Proszę sobie wyobrazić ludzi, którzy siedzieli na grobie najbliższej mi osoby ... Nie da się tego opisać, a na pewno takie zachowanie nie ma nic wspólnego z szacunkiem dla zmarłych i ich rodzin - podsumowuje z żalem córka zmarłej.