Około godziny 17 pod budynkiem radia pojawiły się radiowozy, wozy strażackie i saperskie - opowiada Robert Włodarek, wrocławski korespondent Tok FM. - Poinformowano nas, że ktoś zadzwonił na policję z informacją o ładunkach wybuchowych. Redakcję ewakuowano. - Mieliśmy problemy z kontynuowaniem emisji programu - opowiada Włodarek. - Na szczęście współczesne oprogramowanie pozwala zaplanować program tak, aby odtwarzał się niemal automatycznie, udało się więc uniknąć przerw w nadawaniu. Po dwóch godzinach poszukiwań policjanci uznali, że budynek jest bezpieczny, a alarm był fałszywy. Rozpoczęto poszukiwania anonimowego rozmówcy, który w rękach funkcjonariuszy znalazł się już po dwóch godzinach. Jak się okazało - był to 60-latek, mieszkaniec Wrocławia, który w chwili zatrzymania był pijany. Każdy, kto decyduje się na tego rodzaju telefon może być pewien, że policja sprawą zajmie się bardzo poważnie - mówi Artur Falkiewicz z wrocławskiej policji. - Jeśli okaże się, że alarm był fałszywy, jego autor poniesie wszelkie konsekwencje. Dodajmy, że skuteczność w identyfikacji tego rodzaju osób jest niemal stuprocentowa. - Akcje tego rodzaju zajmują nam zazwycaj od kilkunastu minut, do kilku dni - kończy Falkiewicz. red