Jak wynika ze statystyk policji, każdego roku funkcjonariusze przeprowadzają około 80 tys. interwencji dotyczących przemocy w rodzinie. Ostatni raport mówi o około 130 tys. osób pokrzywdzonych, w tym 80 tys. kobiet i 40 tys. dzieci do 14. roku życia. Jednak statystyki nie są dokładne i nie oddają wielkości problemu, bo bardzo często pokrzywdzeni nie zgłaszają się na policję, przeżywając swój dramat w czterech ścianach. Wałbrzych nie jest na tle Polski żadną wyspą szczęśliwości. - Moja gehenna trwała 20 lat. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że mój koszmar się kończy - mówi ofiara swojego męża Alicja Tymińska. Według statystyk z roku na rok ilość zgłaszanych interwencji wzrasta. Przyczyną jest przede wszystkim alkohol. - Odkąd pamiętam mąż nadużywał alkoholu. Dzień bez przysłowiowego głębszego to według niego dzień stracony - relacjonuje Alicja Tymińska (dane zostały zmienione). Strach, milczenie i bierność Wiele kobiet boi się mówić o problemach. - Ofiary są często zastraszane, wycofują wcześniej składane wnioski o znęcanie się - stwierdza Joanna Hermańczuk, terapeutka z działu profilaktyki uzależnień i interwencji kryzysowej Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wałbrzychu. Alicja z perspektywy czasu przyznaje, że również początkowo bała się posądzić męża o nadużycia. - W którymś momencie mojego życia powiedziałam dość, ale wcześniej kilkakrotnie wycofywałam wniosek z nadzieją, że mąż się poprawi. Po kilku dniach wszystko wracało do "porządku dziennego" - opowiada kobieta. Ofiarą swojego prześladowcy od wielu lat była też Grażyna Markowska (dane zostały zmienione). Czar prysł tuż po ślubie. - Początkowo byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Problemy męża z alkoholem pojawiły się od momentu kiedy zaczął pracować w kopalni. Co dzień przychodził pijany i dochodziło do tego, że wraz z dzieckiem musiałam uciekać z domu. Mimo to, nie pomyślałam ani na chwilę o tym, aby zgłosić to na policję - stwierdza kobieta. Teraz wiem, że mogłam rozwiązać ten problem dużo wcześniej - dodaje z przekonaniem. Kocham, nie biję, czyli jak walczyć z przemocą w rodzinie? Włącz się do dyskusji Największa bolączka ofiar to zmowa milczenia. - Należy zmienić system myślenia i przełamać tabu, a to na szczęście zmierza w dobrym kierunku - tłumaczy Jerzy Rzymek, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu. Potwierdza to także Joanna Hermańczuk, która mówi, że ofiary wstydzą się opowiadać o swoich problemach. Uważają, że tak musi być i trzeba nauczyć się z tym żyć. Dopiero podczas udziału w warsztatach, uczestnicy dowiadują się, że to wcale nie jest normą. Bo zupa była za słona... Żony są jak omlet, nigdy nie są do końca ubite. To jedno z wielu "żartobliwych powiedzeń", które bardzo często mają swoje odzwierciedlenie w praktyce. - Kilkakrotnie dostawałam od męża "twarzowe". Miałam powykręcane ręce, a ponadto byłam wyzywana od najgorszych - tak ostatnie lata swojego życia pod jednym dachem z katem wspomina Grażyna. Nie lepiej wyglądała sytuacja Alicji, która jest na etapie separacji z mężem. - Do rękoczynów dochodziło rzadko, jednak najgorsze było to, że mąż świadomie wykańczał mnie psychicznie. Nieprzespane noce, wyzwiska i krzyki to metody jakie stosował. Ponadto zachowywał się bardzo agresywnie - wspomina Tymińska. - Bardzo często spotykamy się z tzw. przemocą na "sucho". Po przybyciu na miejsce, funkcjonariusze mają związane ręce - stwierdza Rzymek. Ci oprawcy, według rzecznika policji to często osoby wykształcone i inteligentne. A ich zachowanie jest przemyślane. Swoją ofiarę nękają i dosłownie "piorą jej mózg". W swojej długoletniej pracy Hermańczuk była świadkiem okrutnych wydarzeń. Jak mówi, kobiety często są szantażowane finansowo, ale i seksualnie. - Wiele z nich jest nieświadoma tego, że nie musi iść ze swoim mężem do łóżka bo "tak trzeba" - komentuje terapeutka. Wbrew powszechnym opiniom nie tylko kobiety stają się ofiarami. Na warsztaty terapeutyczne przychodzą także panowie, chociaż są to pojedyncze przypadki. - Pamiętam mężczyznę, który był prześladowany przez żonę alkoholiczkę. W tym wypadku to on był przykładnym ojcem, natomiast kobietę los ich dziecka w ogóle nie interesował. Na warsztaty mężczyzna przyniósł torbę, w której pocięte były jego ubrania - relacjonuje Hermańczuk. Najbardziej terapeutce utkwił przypadek Ewy Kuszkowskiej z Białego Kamienia, która w styczniu ubiegłego roku zabiła swojego męża alkoholika, który dręczył ją od lat. Wyrok jaki zapadł w tej sprawie to 10 lat pozbawienia wolności na 2 lata w zawieszeniu. Według Hermańczuk, Kuszkowska to przykład typowej ofiary. Teraz jest inną kobietą i jej dotychczasowe życie nigdy nie będzie już takie samo. Walka z wiatrakami? Pierwszą instytucją do której ofiary powinny się zgłosić jest policja. Po złożeniu zeznania pokrzywdzeni mają prawo do założenia tzw. niebieskiej karty, która jest pierwszym śladem po interwencji. Policja rozpoczyna współpracę z MOPS-em oraz z Państwowym Centrum Pomocy Rodzinie. To właśnie tu pokrzywdzone osoby mogą liczyć na pomoc psychologa, terapeuty, a ponadto mogą wziąć udział w warsztatach. W Ośrodku Interwencyjno-Mediacyjnym przy ul. Ogrodowej azyl mogą znaleźć z kolei osoby z dziećmi, które boją się mieszkać pod jednym dachem ze swym oprawcą. Ostatnim etapem jest sprawa sądowa, w której zapadają wyroki. - Kary są żenujące. Osobiście nie spotkałem się z solidnym orzeczeniem sądu - stwierdza rzecznik KMP. Według niego zmian wymaga cały system prawny. Podpisana w 2004 roku przez ekonomistę Marka Belkę ustawa o przemocy jest według wielu specjalistów nierzetelna. Pracować nad nią powinni przede wszystkim ludzie, którzy mają o tym pojęcie. - Mam wrażenie, że wciąż według prawa, bardziej niż o ofiary dba się o rodzinę i robi się wszystko, aby ta przetrwała, nie zważając na los pojedynczych jednostek - komentuje rzecznik. - Nad konkretną ustawą o przemocy pracuje się niestety w sejmie mozolnie i "delikatnie", a to z pewnością nie służy zniwelowaniu zjawiska przemocy w rodzinie - puentuje rzecznik. Marzena Michalec marzena@nww.pl Przeczytaj zapisz czata z komisarzem Pawłem Godyniem, który mówi między innymi o tym, jak dzielnicowi pomagają ofiarom przemocy Czytaj również: "TY DZIWKO" CZYLI CODZIENNOŚĆ ŻONY ALKOHOLIKA GEHENNA RODZINY TRWAŁA 21 LAT DZIECI CORAZ CZĘŚCIEJ OFIARAMI PRZEMOCY