Ferma ma mieć powierzchnię ponad 40 ha; hodowanych ma tam być ok. 180 tys. zwierząt rocznie. Inwestycja zlokalizowana została w gminie Żórawina, ok. 15 km od Wrocławia. Inwestor, firma Rolpi, uzyskał wszystkie niezbędne pozwolenia, a pierwsze prace budowlane rozpoczęły się pod koniec marca. "Nie dla bomby ekologicznej pod Wrocławiem" W piątek przed Urzędem Wojewódzkim we Wrocławiu protestowali m.in. mieszkańcy wsi, przy których powstaje ferma oraz przedstawiciele organizacji ekologicznych. Pikietujący trzymali transparenty z napisami "Jutro będzie futro, trzeba działać tu i teraz", "Nie dla bomby ekologicznej pod Wrocławiem. Uwolnić norki!" i "Wrocław - Europejska Stolica Tortury" oraz zdjęcia przedstawiające norki w klatkach. Skandowali także "Zamknąć fermy" oraz "Dziś jesteśmy zwierząt głosem". "Popełnionych zostało wiele uchybień" Zdaniem współorganizatora pikiety Macieja Koby, w trakcie przygotowań do inwestycji popełnionych zostało wiele uchybień, które spowodowały, że powstaje ona niezgodnie z prawem. - Nie zostaliśmy poinformowani o budowie fermy, a realizacja takiej inwestycji wymaga przeprowadzenia konsultacji społecznych. Ferma będzie zagrożeniem dla wód gruntowych, obawiamy się także zanieczyszczenia znajdującego się 900 m dalej ujęcia wody pitnej - tłumaczył Koba. Mieszkańcy są także zdania, że budowa fermy zniechęci obywateli do osiedlania się na terenie gminy, a przedsiębiorców będzie powstrzymywać przed realizacją nowych inwestycji. - Takie działania negatywnie wpływają na wizerunek gminy - zaznaczył Koba. List protestacyjny Paweł Rawicki ze Stowarzyszenia "Otwarte Klatki" dodał, że w Polsce funkcjonuje obecnie ok. 800 ferm zwierząt futerkowych takich jak norki, lisy czy jenoty. - Wzrost liczby takich firm związany jest m.in. z wprowadzeniem zakazu hodowli zwierząt futerkowych w innych krajach Europy, więc przemysł ten przenosi się do Polski - mówił. Pikietujący złożyli na ręce wicewojewody dolnośląskiej Ewy Mańkowskiej list protestacyjny, w którym domagają się m.in. wstrzymania prac budowlanych. - Dokumenty wydane przez władze gminę i starostwo powiatowe są zgodne z prawem. Nie mamy upoważnienia do zatrzymania inwestycji, musimy działać zgodnie z prawem, ale przyjrzymy się całej sprawie - zapowiedziała Mańkowska.