W zeszłym tygodniu, popierani przez burmistrzów i gminnych radnych, zgromadzili się przed samą lecznicą, głosząc hasło: "Starostwo + restrukturyzacja = likwidacja". - Nawet w takim parlamencie kłótliwym, jak nasz, odrzucone ustawy nie powracają tak szybko, jak dzieje się to w Radzie Powiatu Kłodzkiego - zauważył Zbigniew Łopusiewicz, burmistrz Stronia Śląskiego, mając na uwadze uchwałę w sprawie likwidacji szpitala w Lądku Zdroju. Odrzucona 26 marca br. jak bumerang powróciła na sesję 28 maja br. Tym razem przeszła (15 głosów "za", 13 "przeciw"), ale niezadowolenie mieszkańców nie minęło i pojawiły się zastrzeżenia innego kalibru. - Co innego głosowano niż wcześniej przedłożono samorządom Lądka i Stronia - zauważa Leszek Pazdyk, przewodniczący Rady Miejskiej w Lądku Zdroju. - Po pierwsze chodzi o termin likwidacji szpitala. W uchwale tej termin zakończenia likwidacji ustalono na 31 grudnia br., a zakończenia działalności medycznej - nie później niż 31 grudnia br., czyli w każdej chwili, jak tylko uchwała wejdzie w życie. Natomiast nie ma w niej nic na temat poprowadzenia szpital przez jakiś inny podmiot i ewentualnego zrzeczenia się przez ZOZ Kłodzko kontraktów na jego rzecz. - Nam nie zależy na tym, kto będzie prowadził ten szpital: "powiat" czy inny podmiot, ale rolą powiatu jest, żeby z tymi podmiotami rozmawiać - zaznaczał podczas zgromadzenia Z. Łopusiewicz. Szpital w Lądku Zdroju, mieszczący się w dwóch budynkach, tworzą obecnie: 15-łóżkowy oddział wewnętrzny, poradnia chirurgiczna, ambulatorium chirurgiczne, laboratorium analityczne, pracownia rentgenowska, gabinet gastroskopii. - To jest także opieka nocna dla dwóch gmin oraz w dni wolne od pracy. Pojawia się Czarna Góra; pomimo że w tym roku w zasadzie nie było zimy, było 200 wypadków! Co wtedy robić? Przecież ten oddział nie przynosi strat. Czyli co, sprzedać budynki i zasilić ten zadłużony powiat? Przecież to nie rozwiązuje problemu - kontynuował burmistrz. Protest przeciwko likwidacji szpitala podpisało 2,5 tys. dorosłych osób. Listy złożone zostały na ręce L. Pazdyka, a ten przekazał je wicestaroście Markowi Jagódce. Odzew jest taki, że za sprawą M. Jagódki trafiły one do Generalnego Inspektoratu Ochrony Danych Osobowych. - Listy miały być po prostu wiarygodne (nazwisko, PESEL). Dziwię się, że takimi drogami pan wicestarosta, jako samorządowiec, postępuje - skwitował przewodniczący lądeckich radnych. Na ile zdadzą się protesty gospodarzy obu gmin, dotyczące ostatniej uchwały w tej sprawie, jakie będzie stanowisko wojewody - czas pokaże. mm