Jak powiedział Zbigniew Rudnik, przewodniczący NSZZ "Solidarność - Jedynka Wrocławska", kierowcy domagają się przywrócenia do pracy 15 zwolnionych kolegów, którzy zostali "wyrzuceni dyscyplinarnie" za przynależność do związku. Domagają się też wyższych pensji i wyższych diet oraz stałych umów o pracę dla wszystkich tych, którzy pracują w firmie ponad 6 miesięcy. Kierowcy są również oburzeni tym, jak zostali potraktowani w holenderskiej siedzibie firmy, gdzie - jak twierdzą - zostali pobici. Do zdarzenia miało dojść we wtorek, gdy przebywający w Holandii polscy kierowcy Schavemaker rozpoczęli protest w bazie. Dziesięciu kierowców zostało zaatakowanych przez kilku ochroniarzy holenderskiej firmy transportowej, którzy w ten sposób próbowali zakończyć protest polskich pracowników. Jak relacjonował Mirosław Urban, z widocznymi na twarzy sińcami, kierowcy otrzymali od kolegów z Polski sygnał o strajku i zatrzymali wozy tam, gdzie akurat przebywali. - Niektórzy stanęli autami w Hiszpanii czy Francji. Myśmy rozpoczęli protest w Holandii, bo tam przebywaliśmy - mówił Urban. Dodał, że protest rozpoczął się w niedzielę. W poniedziałek właściciel firmy próbował usunąć kierowców przy pomocy policji. - Gdy policja odmówiła współpracy, wynajął bandziorów mówiących po rosyjsku, którzy w strojach ochroniarzy pobili naszych - mówił Urban. Dodał, ze on sam dostał kilka ciosów w twarz. Natomiast Hieronim Bazydło mówił, że "napadli na polskich kierowców w bandycki sposób". - Wybijali szyby w autach. Wywlekali nas z kabin i bili - mówił Bazydło. Jego zdaniem zostało pobitych dziecięciu polskich kierowców, z których jeden trafił do szpitala. Mariusz, kierowca który jest w szpitalu, powiedział, że już po całej awanturze stracił przytomność przed komisariatem policji w Holandii. - Okazało się, że doznałem obrażeń kręgosłupa, zwłaszcza w okolicach szyi - mówił kierowca, który nie chciał podać swojego nazwiska. Według kierowców, w biciu wzięło udział czterech ochroniarzy, "przebierańców", którzy zamiast po holendersku mówili po rosyjsku, oraz sam właściciel firmy. - Już pół godziny po incydencie policja holenderska zatrzymała czterech bandytów i Schavemakera, którzy napadli na Polaków - mówił Rudnik. Według ustaleń polskiej ambasady w Hadze do incydentu doszło, gdy właściciel firmy holenderskiej próbował zmusić kierowców do przerwania akcji protestacyjnej. Prowadzili ją, dołączając się do strajku prowadzonego przez ich kolegów w Polsce. Kierowcy okupowali samochody należące do firmy-córki przedsiębiorstwa holenderskiego i odmówili wykonywania pracy. Właściciel firmy holenderskiej wezwał osoby, które w trakcie interwencji poturbowali Polaków. I sekretarz Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Hadze Renata Kowalska podkreśliła, że większość kierowców została źle potraktowana, lecz nie pobita. Dwóch ucierpiało "w sposób widoczny". Jeden skorzystał z opieki ambulatoryjnej i został już wypisany ze szpitala. Zaznaczyła przy tym, że "była to niewątpliwie brutalna akcja z użyciem przemocy fizycznej, natomiast na skutek tej akcji nikt nie doznał ciężkich obrażeń ciała". Na miejsce zdarzenia po interwencji konsulatu przybyła policja, która przesłuchała poszkodowanych. Czterech mężczyzn, którzy atakowali Polaków, zostało aresztowanych. Zatrzymano także właściciela firmy. Na prośbę ambasady przybył na miejsce przedstawiciel holenderskich związków zawodowych. Polska placówka będzie zabiegać o dalsze informacje od tamtejszych służb w sprawie incydentu.