W powodzi w Bogatyni zginęły trzy osoby. Natomiast przerwanie zapory doprowadziło do śmierci jednej osoby. Według prokuratury śledztwa umorzono, bowiem zdarzenia mające miejsce 7 sierpnia 2010 r. w mieście i gminie Bogatynia "były powodowane wyłącznie wodami powodziowymi naturalnymi, a te z kolei opadami atmosferycznymi". Jak poinformowała w piątek rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze Violetta Niziołek, prokurator umorzył śledztwo dotyczące sprowadzenia na miasto i gminę Bogatynia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w związku z powodzią i wystąpieniem wody z koryta rzeki Miedzianka. Następstwem tych wydarzeń była śmierć trzech osób. Ponadto prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące niedopełnienia obowiązków przez kierownika Gminnego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Bogatyni, który 6 sierpnia nie powiadomił przełożonych o nadesłaniu ostrzeżeń hydrometeorologicznych o 3. stopniu zagrożenia. - Prokurator stwierdził, że kierownik faktycznie nie powiadomił o zagrożeniu, co jednak nie miało charakteru zawinionego. Nie odebrał bowiem ostrzeżeń na swoim stanowisku służbowym, a informację o nich powziął w godzinach wieczornych 6 sierpnia 2010 r. Dopiero 7 sierpnia 2010 r. w godzinach przedpołudniowych udzielił burmistrzowi miasta i gminy Bogatynia informacji o zagrożeniu - mówiła rzeczniczka. Dodała, że biegły z zakresu hydrologii stwierdził, iż przy wystąpieniu tak katastrofalnych opadów w zlewni rzeki Miedzianka po stronie czeskiej i polskiej, nawet gdyby podjęto standardowe działania przeciwpowodziowe na nabrzeżu rzeki od 6 sierpnia 2010 r., to i tak doszłoby do powodzi podobnych rozmiarów, a szkody byłyby porównywalne. - Brak więc związku przyczynowego pomiędzy zaniechaniem kierownika Gminnego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Bogatyni a skutkami przedmiotowej powodzi - mówiła Niziołek. Prokuratura umorzyła też śledztwo dotyczące niedopełnienia obowiązków przez pracowników Wydziału Gospodarki Wodnej Urzędu Marszałkowskiego woj. dolnośląskiego we Wrocławiu, polegających na niezapewnieniu środków finansowych niezbędnych do przeprowadzenia inwestycji - odbudowy koryta Miedzianki. Niziołek wyjaśniła, że na przełomie 2009 i 2010 r. został opracowany kosztorys odbudowy koryta m.in. Miedzianki. Jednak koszt inwestycji - niemal 50 mln zł - znacznie przewyższał gwarantowane w budżecie państwa środki finansowe. - Urzędnicy Wydziału Gospodarki Wodnej Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego swoim zachowaniem nie mieli jakiegokolwiek wpływu na zaniechanie rozpoczęcia inwestycji - mówiła rzeczniczka. Ponadto prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące zdarzenia z 7 sierpnia 2010 r. w m.in. Niedowie, Radomierzycach, Zgorzelcu i innych rejonach powiatu zgorzeleckiego, a także w Gerlitz w Niemczech. Chodziło o nieumyślne sprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w związku z przerwaniem i zawaleniem się zapory na rzece Witka, w następstwie czego śmierć poniosła jedna osoba. Śledztwo zostało umorzone, bo nie stwierdzono znamion czynu zabronionego. Zapora na Witce przy zbiorniku Niedów była zaporą ziemną, która miała spiętrzać wodę, aby zaspokoić potrzeby Elektrowni Turów. W toku śledztwa ustalono, że stan techniczny zapory był dobry. Przyczyną przerwania zapory na Witce było zamontowanie i ustawienie wyłączników w pozycji ograniczającej maksymalne otwarcie. Tymczasem dopływ wody tego dnia zdecydowanie przewyższał możliwości przepustowe wyłączników. Jednak - jak ustaliła prokuratura - wyłączniki krańcowe były zamontowane i ustawione w ten sposób od początku funkcjonowania zapory, tj. od lat 60. XX w. W toku śledztwa zweryfikowano ponadto hipotezę, jakoby powódź w tych rejonach i jej skutki były rezultatem przerwania zapory na rzece Witka. Zebrany materiał dowodowy, w tym opinia biegłego z zakresu hydrologii, nie potwierdziły tej hipotezy. Do zalewu tych terenów doszłoby również, gdyby zapora nie została przerwana. Co więcej fala powodziowa i rozmiar zalewu byłby prawie taki sam. Główną przyczyną zalewu w powiecie zgorzeleckim i G?rlitz był radykalny i gwałtowny wzrost opadów i stanu wód w dorzeczu Nysy Łużyckiej. Śledztwo dotyczyło również zachowania pracowników Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu w związku z sytuacją 7 sierpnia 2010 r. na zaporze Witka. Prokurator oceniał ich zachowania w związku z tym, że przed przerwaniem zapory na Witce, nie nakazali Elektrowni Turów obniżyć piętrzenia wody lub opróżnić zbiornik. - Decyzja taka nie uratowałby zapory na Witce, a zachowanie pracowników RZGW we Wrocławiu nie było nieprawidłowe - mówiła Niziołek. Decyzja Prokuratury Okręgowej była przedmiotem kontroli przeprowadzonej przez Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze w wyniku zaskarżenia jej przez pełnomocników pokrzywdzonych. Sąd 19 listopada br. utrzymał wydaną decyzję w mocy podzielając stanowisko prokuratury co do poczynionych ustaleń, jak i dokonanej oceny prawnej zaistniałych zdarzeń.