Grozi mu do 10 lat więzienia - poinformował w środę rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu Krzysztof Schwartz. Wiesław M. był poszukiwany dwoma listami gończymi wydanymi przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu do odbycia zasądzonej kary oraz przez Prokuraturę Apelacyjną we Wrocławiu w związku z nowymi zarzutami. M. oddał się w poniedziałek w ręce policjantów z warszawskiego CBŚ. W ramach pomocy prawnej mężczyznę przesłucha i postawi mu zarzuty Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. Jak poinformował w środę rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu Krzysztof Schwartz, prokuratorzy wrocławscy poprosili warszawskich o pomoc prawną. - Dlatego warszawscy prokuratorzy przesłuchają M. i postawią mu trzy zarzuty - wyjaśnił Schwartz. Dodał, że M. zarzuty usłyszy prawdopodobnie jeszcze w środę. Schwartz powiedział, że prokuratura nie zdecydowała jeszcze, czy będzie występować o areszt M. - Zdecydujemy po przesłuchaniu Wiesława M. Jeśli mężczyzna przyzna się do stawianych mu zarzutów i złoży wyjaśnienia, nie będzie takiej potrzeby - dodał. Wyjaśnił, że jeśli M. nie przyzna się do zarzutów, to prokuratura będzie wnioskować o areszt, mimo że mężczyzna lada dzień trafi do zakładu karnego, aby odbyć 3-latnią karę pozbawienia wolności za inne przestępstwa. - Inne prawa ma skazany, a inne tymczasowo aresztowany. W tym drugim przypadku aresztowany nie może kontaktować z osobami postronnymi - powiedział Schwartz. Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego we Wrocławiu Bogusław Tocicki poinformował, że Wiesław M. w listopadzie 1999 r. został uznany za winnego dziewięciu przestępstw gospodarczych. - Mężczyzna nigdy jednak nie przyznał się do winy. Nie rozpoczął też odbywania kary - dodał Tocicki. W sumie Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał go na 3 lata więzienia za m.in.: poświadczania nieprawdy przy uzyskiwaniu kredytów, czym doprowadził m.in. banki i kontrahentów do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości - chodziło o 11 mld starych zł; wprowadzenie w błąd Banku Śląskiego co do właściciela podmiotu "DWL IPaTG" oraz możliwości zakupienia przez niego Dworu Wazów, czym doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem 800 mln starych zł; ułatwienia wyłudzenia 7 mld starych zł na szkodę kopalni węgla kamiennego "Śląsk"; posłużenia się podrobionymi fakturami szwedzkich podmiotów gospodarczych na kwotę 3,5 mln koron; obciążenia swojej spółki GP Bolagen International Company kosztami uzyskania przychodów z podrobionych faktur na kwotę 8,5 mld starych zł, czym naraził Skarb Państwa na szkodę 3,4 mld starych zł. Wiesław M. był w latach 90. jednym z najbogatszych Polaków - jak donosiły media - związanym z podziemiem przestępczym. "Nasz Dziennik" napisał, że M. miał w 1992 r. wręczyć Markowi Ungierowi (wtedy szef Juventuru, a w kolejnych latach szef gabinetu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego) pół mln dolarów łapówki za sprzedaż po zaniżonej cenie wrocławskiego Dworu Wazów i drugie tyle za pozostałe hotele należące do Juventuru. Śledztwo w tej sprawie ma prowadzić Prokuratura Apelacyjna w Lublinie. Prokuratura Krajowa przesłała jej materiały 15 maja. Postępowanie w sprawie nieprawidłowości w Juventurze zostało wszczęte w marcu 1995 r. przez żoliborską prokuraturę rejonową. Postanowienie o postawieniu zarzutów Ungierowi - działania na szkodę spółki i wyłudzenia od notariusza poświadczenia nieprawdy przy sprzedaży Dworu Wazów we Wrocławiu - zostało wydane z datą kwiecień 1998 r. (prokuratura w Gostyninie, wyjaśniająca nieprawidłowości podczas śledztwa, prowadzonego przez żoliborską prokuraturę, postawiła prokuratorowi, który je wystawił, zarzut poświadczenia nieprawdy poprzez wystawienie postanowienia z datą wsteczną). Ungier nie został jednak przesłuchany przez żoliborską prokuraturę, a zarzuty nie zostały mu przedstawione. Gdy sprawę upubliczniły media - w listopadzie 2004 r. - szef żoliborskiej prokuratury Wojciech Maj i jej wiceszef Sławomir Santorek (który wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutów Ungierowi) zostali odwołani z pełnionych funkcji. Śledztwo przejęła prokuratura okręgowa. Sprawa Juventuru została formalnie umorzona w styczniu 2005 r. przez warszawską prokuraturę okręgową.