Jak powiedziała sędzia Sądu Rejonowego w Świdnicy Małgorzata Skiba, mężczyzna przyznał się do winy i wyraził skruchę. Prokurator zażądał dla niego kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych przez pięć lat. - Obrońca oskarżonego wniósł natomiast o wydanie krótszego zakazu prowadzenia pojazdów. Wyrok w tej sprawie wydany zostanie 12 listopada - powiedziała Skiba. Do wypadku doszło 27 marca. Kierowca wiózł szkolną wycieczkę wysokim jednopiętrowym autokarem. Mężczyzna źle ocenił wysokość wiaduktu i wbił się w jego sklepienie, zrywając dach autobusu niemal do połowy. Rannych zostało ponad 30 pasażerów, w tym siedmiu z nich odniosło poważniejsze, ale nie bardzo ciężkie, obrażenia. Tuż po wypadku do szpitali trafili nie tylko pasażerowie autobusu, ale i sam kierowca, który przeszedł załamanie nerwowe. Po wyjściu ze szpitala Czesław G. przyznał się do stawianych mu zarzutów. Zawodowe prawo jazdy miał od 18. roku życia. Wcześniej wielokrotnie jeździł takimi autokarami i znał ich gabaryty. Jak wynika z ekspertyzy biegłych - wiadukt był źle oznakowany. Prokuratura ustaliła, że kilkaset metrów przed nim ustawiony był tylko jeden znak informujący, iż obiekt ma 2,9 m wysokości. Biegli orzekli, że zgodnie z obowiązującymi przepisami była to niewystarczająca informacja. - Dodatkowe znaki powinny się znajdować na dwóch poprzedzających wiadukt skrzyżowaniach oraz na samym obiekcie. Obecnie trwa ustalanie osób, które były odpowiedzialne za oznakowanie - powiedział wcześniej szef Prokuratury Rejonowej w Świdnicy Marek Rusin. Śledztwo w tej sprawie świdnicka prokuratura przekazała prokuraturze w Wałbrzychu, aby nie być posądzoną o stronniczość.