Pod koniec kwietnia Sąd Okręgowy w Świdnicy (Dolnośląskie), rozpatrując ponownie protest wyborczy jednego z kandydatów na prezydenta Wałbrzycha Patryka Wilda (Stowarzyszenie Obywatelski Dolny Śląsk), uznał, że II tura wyborów prezydenta Wałbrzycha jest nieważna. Tym samym sąd wygasił mandat prezydenta Piotra Kruczkowskiego. Ponadto sąd unieważnił wybory do Rady Miasta w okręgu nr 5 i wygasił mandat pięciu radnych. Wyrok nie jest prawomocny. "Pomimo przysługującego mi prawa odwołania od decyzji sądu pierwszej instancji i pewności, że zawsze postępowałem uczciwie, postanawiam złożyć rezygnację z urzędu prezydenta miasta. Ci, którym naprawdę zależy na Wałbrzychu zrozumieją moją decyzję. Jestem przekonany, że robię to, co najlepsze dla miasta" - napisał Kruczkowski. Dodał, że tylko nowe wybory dają szansę na całkowite oczyszczenie sytuacji w Wałbrzychu; w tym przypadku - jego zdaniem - nie ma miejsca na "półśrodki". Ponadto Kruczkowski oczekuje, że w kolejnych wyborach organy państwa skutecznie zabezpieczą uczciwość wyborów. Poprosił również o wsparcie i nadzór nad głosowaniem organizacje społeczne. Kruczkowski napisał, że od początku uważał, że sprawa kupowania głosów powinna być wyjaśniona przez prokuraturę i sąd, nie przez polityków. Dlatego - jak zaznaczył - wstrzymywał się z komentarzem i wierzył w jednoznaczne rozstrzygnięcie sprawy na drodze prawnej. "Niestety, ostatnie sprzeczne orzeczenia sądu nie służą ostatecznemu wyjaśnieniu sytuacji. Uważam, że legitymacja prezydenta miasta nie może być już dłużej przez nikogo podważana. Wałbrzych ma jeszcze wiele problemów i spraw, które prezydent miasta powinien skutecznie rozwiązywać przy poparciu Rady Miejskiej i mieszkańców" - napisał Kruczkowski. Dalej w oświadczeniu podkreślił, że jest związany z Wałbrzychem od dzieciństwa, tu się urodził, mieszka wraz z rodziną i chce, żeby tu mieszkały jego dzieci. Dlatego też - jak napisał Kruczkowski - to miasto, jego reputacja i dobre imię wałbrzyszan są dla niego najważniejsze. Według Patryka Wilda decyzja Kruczkowskiego jest mocno spóźniona, bowiem zapadła dopiero po orzeczeniu sądu. - Gdyby Piotr Kruczkowski zrezygnował z urzędu w styczniu, po tym jak Prokuratura Okręgowa w Świdnicy postawiła zarzuty jego współpracownikom, mielibyśmy do czynienia z honorowym zachowaniem - powiedział Wild. Jego zdaniem taka decyzja Kruczkowskiego, to wybieg PO, aby w nowych wyborach prezydenta miasta wystawić innego kandydata. Według Wilda może chodzić o kardiologa Romana Szełemeja lub posłankę Izabelę Mrzygłocką. Wild przyznał, że decyzja Kruczkowskiego ma jeden pozytywny aspekt. - Rezygnacja z urzędu daje szansę wszystkim kandydatom, którzy startowali na prezydenta Wałbrzycha, a czują się poszkodowani w związku z korupcją wyborczą - powiedział Wild. Dodał, że zamierza wystartować w wyborach na prezydenta Wałbrzycha, bowiem "nie chce zawieść tych wszystkich wałbrzyszan, którzy na niego głosowali w I turze wyborów". Z kolei przewodniczący regionu dolnośląskiego PO europoseł Jacek Protasiewicz uważa, że decyzja Kruczkowskiego jest słuszna i umożliwia przeprowadzenie wyborów w Wałbrzychu od nowa. - Można powiedzieć, że jest honorowa, bo bardzo rzadko się zdarza, że ktoś, kto osobiście nie jest nawet w gronie podejrzanych o kupowanie głosów, decyduje się zrezygnować z funkcji - powiedział Protasiewicz. Europoseł zaznaczył, że Kruczkowski miał możliwość odwołania się od decyzji sądu, ale nie skorzystał z tego, chcąc umożliwić wałbrzyszanom nowe wybory i jednocześnie "kończąc wokół Wałbrzycha tę niezdrową atmosferę spekulacji, a czasem nawet niewybrednych określeń". Protasiewicz dodał, że obecnie nie ma jeszcze decyzji o tym, czy Kruczkowski wystartuje w powtórzonych wyborach. - Decyzja o rezygnacji ze stanowiska na pewno nie była łatwa i nie oczekiwałem od razu dalszych deklaracji. W ciągu najbliższych tygodni wrócimy do tej rozmowy - zapowiedział. Natomiast zdaniem wiceprzewodniczącego Dolnośląskiej Rady Regionalnej PiS Dawida Jackiewicza decyzja Kruczkowskiego została podjęta zbyt późno, a "Platforma tak długo jak była w stanie, próbowała uciec od tej decyzji". - Ale dzisiaj stało się niemożliwe dalsze unikanie odpowiedzialności politycznej - dodał. - Myślę, że dzisiaj PO próbuje wyrobić przekonanie w opinii publicznej, że zachowanie Kruczkowskiego jest honorowe. Pragnę zwrócić uwagę, że nie ma żadnego honorowego wyjścia z tej sytuacji. Gdyby dzisiaj Platforma nie wymusiła na Kruczkowskim rezygnacji ze stanowiska, to stanęłaby przed koniecznością, że to on reprezentowałby tę partię w powtórzonych wyborach. Jest wielkie prawdopodobieństwo, że mieszkańcy Wałbrzycha powiedzieliby Kruczkowskiemu "nie" - mówił Jackiewicz. W opinii posła PiS, rezygnacja Kruczkowskiego daje PO możliwość wystawienia nowego kandydata, nie kojarzącego się mieszkańcom w sposób negatywny. - Kruczkowski nie powinien startować w powtórzonych wyborach, ale jestem przekonany, że nie ma także takich zamiarów - dodał. W sumie świdnicki sąd trzykrotnie zajmował się rozpatrywaniem protestów wyborczych dotyczących wyborów w Wałbrzychu. Patryk Wild domagał się powtórzenia wyborów do rady miasta, powiatu i prezydenckich, a Mirosław Lubiński (niezrzeszony) - chciał powtórki tylko II tury wyborów. W I turze wyborów prezydenckich Lubiński wygrał z Kruczkowskim. Obaj kandydaci uważali, że podczas wyborów doszło do korupcji wyborczej, głównie na rzecz polityków PO. Świdnicki sąd dwukrotnie orzekał, że w trakcie wyborów nie doszło do korupcji wyborczej i wybory w Wałbrzychu są ważne. Sąd zmienił zdanie dopiero za trzecim razem - pod koniec kwietnia - gdy Sąd Apelacyjny we Wrocławiu nakazał świdnickim sędziom rozpatrzeć ponownie protest Wilda. Sąd apelacyjny nakazał m.in. przesłuchać świadków, których Wild zgłaszał wcześniej, a którzy w prokuraturze świdnickiej usłyszeli zarzuty kupowania głosów wyborczych. Ponadto SA nakazał przyjrzeć się toczącym się w tej sprawie postępowaniem. Ostatecznie 29 kwietnia Sąd Okręgowy w Świdnicy uznał, że wybory prezydenckie w Wałbrzychu są nieważne i wygasił mandat prezydentowi. Jednocześnie nakazał powtórzyć jedynie II turę wyborów prezydenckich. Ponadto sąd unieważnił wybory do Rady Miasta w okręgu nr 5 i wygasił mandaty: Jerzemu Krzyżanowskiemu (SLD), Stefanosowi Ewangielu (PO), Piotrowi Kwiatkowskiemu (PO), Beacie Micha (PiS), Sylwestrowi Bernatowiczowi (KWW Wałbrzyska Wspólnota Samorządowa). Sąd nie zdecydował się powtórzyć całych wyborów, bowiem nie doszukał się podstaw do ich unieważnienia. Zdaniem sądu nie ma potrzeby powtarzać I tury wyborów prezydenckich, bowiem wygrał ją, mimo korupcji wyborczej, Lubiński. Natomiast w odniesieniu do II tury, powołując się na zeznania świadka Roberta S. sąd przyznał, że skala kupowanych głosów była dużo większa i mogła zaważyć na wyniku wyborów. Z zeznań Roberta S., które złożył przed sądem, wynikało że podczas II tury wyborów, kiedy to "pracowali parami" jego para i jeszcze trzy inne nakłoniły do głosowania na Kruczkowskiego ok. 800-900 osób. Tymczasem Kruczkowski w II turze wygrał z Lubińskim 325 głosami. Unieważniając wybory do rady miasta w okręgu nr 5 sąd przyznał, że wybory należy powtórzyć ze względu na Ewangielu (wyraził zgodę na publikację nazwiska), albowiem gdyby nie korumpowano wyborców i nie nakłaniano, żeby oddawali głosy na Ewangielu, to "lista w tym okręgu mogłaby wyglądać zupełnie inaczej". Tymczasem niezależnie od orzeczeń sądu Prokuratura Okręgowa w Świdnicy prowadzi od 10 grudnia śledztwo dotyczące korupcji wyborczej. Prokuratura wszczęła śledztwo na podstawie materiałów przekazanych jej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Do tej pory postawiono zarzuty kupowania głosów na rzecz PO 11 osobom. W połowie lutego zarzuty usłyszał m.in. Ewangielu, który zaraz potem zrezygnował z szefowania Wałbrzyskiemu Związkowi Wodociągów i Kanalizacji. Wcześniej Ewangielu zawiesił członkostwo w PO po tym, jak na jaw wyszły nieprawidłowości podczas II tury wyborów samorządowych w Wałbrzychu. Po postawieniu mu zarzutów zarząd dolnośląskiej PO rozwiązał struktury partii w Wałbrzychu. Na 7 czerwca została wyznaczona sesja rady miasta Wałbrzycha, na której radni stwierdzą wygaśniecie mandatu prezydenta miasta Piotra Kruczkowskiego. Potem premier ma 90 dni na rozpisanie przedterminowych wyborów.