- Już sam dekret o stanie wojennym, nie opublikowany wcześniej, wydany, gdy nie było przerwy w obradach Sejmu, był sprzeczny z prawem. Chciałbym to dzisiaj podkreślić: nawet w świetle komunistycznego prawa, to co się stało w nocy z 12 na 13 grudnia (1981 r.) było nielegalne. Było bezprawnym pozbawieniem wolności, a ówczesny komunistyczny kodeks karny za takie przestępstwo przewidywał karę - mówił prezydent. Według L. Kaczyńskiego, wprowadzenie stanu wojennego było aktem obrony ustroju siłą narzuconego 36 lat wcześniej. - Nigdy nie było w naszym kraju referendum, które zdecydowałoby, że Polacy nie chcą ustroju demokratycznego, że nie chcą gospodarki, w której własność prywatna odgrywa zasadniczą rolę, że chcą kolektywizacji ziemi i rządów monopartii opartej o obcą ideologii, że chcą, by w kraju w przeważającej części, choć nie wyłącznie, katolickim katolicy mają być obywatelami drugiej kategorii. Nikt o to Polaków nie pytał - zaznaczył Lech Kaczyński. W końcu, jak mówił prezydent, system zaczął się sypać i sama władza zrozumiała, że musi się zmienić. - Ale Polska do tej zmiany była już przygotowana - ocenił. - Rok 1988 był tych zmian zapowiedzią, a rok 1989 ich realizacją - podkreślił. Jak dodał, niezależnie od tego, że różnimy się w ocenie charakteru ustaleń "okrągłego stołu", o przebieg spotkań w Magdalence, to wtedy właśnie doszliśmy do momentu, który można nazwać końcem komunizmu. - 12 września 1989 r., czyli 7 lat i 9 miesięcy po ogłoszeniu stanu wojennego Sejm powołał pierwszy niekomunistyczny rząd, rząd Tadeusza Mazowieckiego. I też niezależnie od tego, czy rząd ten działał ze zbyt małą energią w zakresie likwidowania komunizmu, czy działał tak, jak należało, choć nie podzielam tego poglądu, to na pewno od tego momentu możemy mówić o III RP - zaznaczył. Prezydent podkreślił, że państwo Polskie nie jest idealne i wymaga naprawy, a gdy zajdą potrzebne zmiany, z czasem powinniśmy nasz kraj nazwać IV RP. - Polskę trzeba zmieniać, rzeczy jeszcze niedawno niemożliwe, okazały się możliwe, że podam przykład likwidacji WSI. Ale niezależnie od tego, jakie wady niosła ze sobą III RP, to było i jest to nasze państwo. I to państwo jest naszym olbrzymim, niewyobrażalnym sukcesem - podkreślił L. Kaczyński. - Niezależnie od tego, jakie wady niosła za sobą III Rzeczypospolita, jakie rachunki krzywd w niej powstały, to było to i jest nasze państwo - powiedział prezydent. Jak podkreślił, to państwo jest "olbrzymim, niewyobrażalnym sukcesem, sukcesem który trzeba umacniać". - Od roku 1989 roku można już mówić o III RP, o niezależnym państwie polskim. Ci, którzy podejmowali walkę, począwszy od roku 1944, od wkroczenia armii sowieckiej na wschodnie tereny Rzeczpospolitej, tych którzy walczyli w roku 1956, 1968, 1970 (...), którzy począwszy od lat 70-tych zaczęli budować coś, co można określić jako trzecią konspirację, odnieśli zwycięstwo - powiedział L. Kaczyński. Jego zdaniem, Polska wymaga naprawy, bo "ma wiele zła". Prezydent podkreślił, że Polskę trzeba zmieniać i - jak zaznaczył - w trudnych warunkach jest to czynione. - Rzeczy jeszcze niedawno niemożliwe, okazały się możliwe, jak likwidacja WSI - przekonywał. Prezydent podziękował też odzyskanemu po wiekach w 1945 r. Wrocławiowi, "wspaniałą walkę" w czasach systemu komunistycznego, za postawę i walkę w grudniu 1981 r. i przez cały okres konspiracji. Podkreślił, że w latach 80- Wrocław był "potężnym" ośrodkiem opozycji, "częstym miejsce spotkań najważniejszych władz ówczesnej podziemnej Polski". Przewodniczący NSZZ "S" Janusz Śniadek dziękując bohaterom stanu wojennego i doceniając osiągnięcia ostatnich 17 lat podkreślił, że przez związkowcami stoją nowe zadania. - Niestety, nie wszystkie rany zabliźniły się, nie wszyscy mogą chodzić z podniesioną głową. Tak trudno wywalczona wolność nie jest łatwa, a transformacja systemowa to wyzwanie, z którym musimy się uporać - mówił. Jak podkreślił, wraz z rozwojem gospodarki rynkowej pojawiają się nowe problemy. Dodał, że Jan Paweł II, grzechem wołającym o pomstę do nieba nazwał zatrzymywanie przez pracodawców zapłaty za pracę. - W Polsce pracodawcy odmawiają prawa do odpoczynku, do świadczeń lekarski, a nawet do macierzyństwa. Czy nie oznacza to ograniczenia wolności, tej wolności, o którą walczyła "Solidarność"? - pytał Śniadek. Na tablicy, którą prezydent odsłonił w towarzystwie jednego z legendarnych wrocławskich przywódców w stanie wojennym - Piotra Bednarza - znajduje się napis: "W tym miejscu przed 25 laty wrocławianie w obronie Rzeczypospolitej solidarnej stawili opór komunistycznemu systemowi". Treść napisu skrytykował wrocławski działacz "S" Władysław Frasyniuk, który powiedział, że ocenia napis jako "niezręczny". Jego zdaniem, nie powinien on odnosić się do bieżącej polityki. "Gdy zmieni się władza, ten napis może stać się trefny, wstydliwy" - mówił. Według niego, w takim miejscu na tablicy pamiątkowej powinny widnieć raczej słowa: Tu była twierdza "Solidarności". Prezydent powiedział, że żałuje, iż Frasyniuk z dnia tej doniosłej rocznicy usiłuje zrobić arenę politycznej walki, bo naprawdę nie o to tu chodzi. - Wczoraj rozmawialiśmy przyjaźnie - zaznaczył L. Kaczyński. - Ten napis nie jest naszym dziełem. Niewątpliwie "S" była ruchem, w którym ta wartość społeczna odgrywała bardzo istotną rolę. Temat, jak sądzę w tym miejscu nie jest związany z hasłem wyborczym. Ale żałuję, bo myślałem, że ten dzień spędzimy wspominając czas wspólnej walki - stwierdził prezydent. Jarosław Krauze z Zarządu Regionu Dolny Śląsk "S" nie uważa, by napis na tablicy mógł wzbudzać kontrowersje. - Napis, to dzieło prezydium regionu konsultowane z wrocławskim IPN-em - powiedział. Jak dodał, tekst "odwołuje się do naszych pierwszych dokumentów z lat 80., gdzie mówi się o Polsce solidarnej i samorządnej". - A aktualna władza wykorzystała nasze tamte dokumenty i posługuje się tymi zwrotami. To nie znaczy, że "S" ma się tego wyprzeć. Władek Frasyniuk lubi mieć własne zdanie na każdy temat, nic nie stoi na przeszkodzie, by sam ufundował swoją tablicę - stwierdził związkowiec. W opinii marszałka województwa dolnośląskiego Andrzeja Łosia (PO), tekst na tablicy to "niezręczność", jednak według polityka nie było to z pewnością zamierzone. - Uważam, że niezależnie od tych skojarzeń, trzeba było tu być i oddać hołd tym, którzy walczyli o wolną Polskę - powiedział. Dodał, że wolałby, aby treść napisu była bardziej jednoznaczna i odpolityczniona. - Odpowiedzialność ponoszą ci, którzy to hasło zaproponowali. To niedobrze, że wokół spraw dla nas świętych pojawiają się kontrowersje. Na pewno jest to niezręczność. Jeżeli prawdą jest, że Józef Pinior, jedna z legend "S", nie został zaproszony, to też niedobrze. Mimo różnic taka rocznica powinna jednoczyć, a nie dzielić. Ale myślę, że to nie jest zawiniona sprawa, tylko ludzka niezręczność - zaznaczył Łoś. Tablica została umieszczona na ścianie budynku dawnego Dolmelu, który razem z pobliskim Pafawagiem był ośrodkiem oporu robotniczego w latach stanu wojennego. Oba zakłady znajdują się w dzielnicy Fabryczna, w latach 80 pracowało w nich kilkanaście tysięcy ludzi.