Aleksandra Szymańska do 26 listopada 2006 była studentką stosunków międzynarodowych oraz filologii rosyjskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jej życie było poukładane. Będąc na wymianie studenckiej w Berlinie, Aleksandra poczuła silny ból głowy. Ten ból okazał się śmiertelnym niebezpieczeństwem. Od pewnego czasu dziewczyna odczuwała lekki ból i zawroty głowy. Profilaktycznie poddała się tomografii, która niczego nie wykazała. W czasie pobytu na wymianie studenckiej w Berlinie 27 listopada 2006 ból okazał się nie do wytrzymania. Przerażona studentka zadzwoniła do matki prosząc o pomoc. Rodzice bez namysłu przewieźli córkę z Berlina do szpitala w Bolesławcu. - Tam usłyszeliśmy: krwotok podpajęczynówkowy. To było jak wyrok - mówi Ludmiła Szymańska, mama Aleksandry. Dziewczyna została przewieziona na oddział neurochirurgii do Wrocławia, gdzie zdiagnozowano tętniaka w mózgu u podstawy czaszki. Operacja była zbyt ryzykowna, szukano rozwiązań, które uratują życie młodej kobiety. Zdecydowano o poddaniu Oli embolizacji tętniaka (metoda polegająca na wprowadzeniu cewnika "spiralki tytanowej" poprzez tętnicę udową w pachwinie do mózgu). Zabieg ten odbył się w Lublinie i był jedynym ratunkiem dla 24-letniej kobiety. Operacja nie powiodła się. Doszło do udaru mózgu w lewej półkuli i dużych ubytków nerologicznych. Cztery doby po operacji dziewczyna znajdowała się na oddziale neurochirurgicznym. Ludmiła Szymańska, z zawodu lekarz medycyny, wiedziała, że nie jest to dobre rozwiązanie i żądała przeniesienia córki na oddział reanimacyjny. Tylko w ten sposób mogła uratować życie swojego dziecka. Konsekwencją nieudanej operacji była śpiączka, całkowita afazja (zaburzenia mowy, zanik pamięci) oraz prawostronny paraliż. Życie Oli uzależnione było od aparatury szpitalnej. Lekarze nie dawali jej wielkich nadziei. Jednak po dwóch tygodniach Ola przebudziła się ze śpiączki i została przewieziona do szpitala w Bolesławcu. Po krótkim czasie trafiła na oddział rehabilitacji w Zgorzelcu. - Wszystko udało się tak szybko załatwić, bo jestem lekarzem i wiedziałam gdzie mam się udać. Nie wiem co by się stało gdybym wykonywała inny zawód - wspomina mama Oli. Na oddziale rehabilitacyjnym Ola w szybkim tempie odzyskiwała zdrowie. Uczyła się siadać, chodzić, mówić nazywać sprzęty. - Jak zobaczyłam szczoteczkę do zębów to nie wiedziałam do czego służy. Jak małe dziecko musiałam się wszystkiego uczyć od początku - wspomina wzruszona dziewczyna. Afazja trwała około 5 miesięcy. W tym czasie Ola odzyskiwała sprawność komunikacyjną. Szczęściem w nieszczęściu było to, że tętniak uszkodził lewą stronę mózgu odpowiedzialną za mowę i ruch. Prawa półkula odpowiedzialna za naukę została nie tknięta. Po rocznym urlopie zdrowotnym Aleksandra wróciła na studia. - Wiedziałam że jak od razu nie podejmę się tego wyzwania, to już nigdy nie skończę studiów - wspomina. W 6 miesięcy studentka nadrobiła zaległości i zaliczyła egzaminy. Kosztowało, i wciąż kosztuje, ją to wiele wysiłku i walki. Często miała chwile zwątpienia, ponieważ każde pół godziny nauki powodowało zmęczenie mózgu. Pomoc rodziny, przyjaciół, samozaparcie i dyscyplina pozwoliły jej realizować marzenia. W tym roku Ola ukończyła Uniwersytet Poznański i przygotowuje się do obrony pracy magisterskiej. Dziś patrząc na twarz dziewczyny nie widać zmęczenia i bólu jaki przeszła. Na co dzień porusza się z pomocą ortezy (stabilizatora stopy). Poddaje się codziennej, kilkugodzinnej i bardzo kosztownej rehabilitacji, aby wrócić do całkowitej pełnosprawności. Ola marzy o tym, aby móc - jak kiedyś - samodzielnie i bez bólu pójść na spacer, jeździć rowerem, normalnie żyć. Aby spełniły się te marzenia potrzebna jest pomoc finansowa. Michał Podulka * Kontakt na adres mailowy: olus.sz@interia.pl lub pod numer tel. 602 178 972. Spełnijmy marzenia Oli.