- Wiem, że to nie brzmi dobrze, żeby tak się cieszyć... ale dzięki tej dramatycznej sytuacji, udało mi się udowodnić, że dom na wodzie jest najlepszym rozwiązaniem na powódź - mówi Kamil Zaremba stojąc na dachu swojej pływającej konstrukcji. - Przez wiele lat urzędnicy, głównie z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, utrudniali mi załatwienie formalności. Twierdzili, że gdy woda wystąpi z brzegów, to dojdzie do tragedii. Jak widać nie doszło. Kamil Zaremba zaczął budowę swojego domu na wodzie w zeszłym roku. Mógł zacząć o wiele wcześniej, ale na korespondencje i dyskusje z urzędnikami stracił kilka lat. Polskie prawo nie przewiduje mieszkania w domu na rzece, ale również nie zabrania. - Ten projekt przekroczył niestety zdolność percepcji niektórych ludzi - mówi Kamil Zaremba. - Zresztą do tej pory przekracza... Mimo że w końcu rozpocząłem budowę, jestem użytkownikiem rzeki, podlegam więc zgodnie z ustawą Prawo Wodne pod RZGW - to w momencie, gdy nadchodziła fala wezbraniowa, żaden z urzędników nawet nie raczył mnie poinformować o zagrożeniu, albo choć zadzwonić i zapytać, czy się nic nie stało. Potrzeba, a nie fanaberia - Myśli pan, że buduję się na wodzie, bo mam taki kaprys i za dużo pieniędzy? - pyta pan Kamil. - Otóż pieniędzy mam mało, a kapryśna jest rzeka, która już raz pozbawiła mnie całego dobytku. Podczas powodzi w 1997 roku stracił wyposażenia całego studia fotograficznego. Przepadł dobytek i wieloletnie oszczędności. To właśnie wtedy pan Kamil zaczął zastanawiać się, co zrobić, żeby być odpornym na takie niespodzianki. - Wybudowanie domu na wodzie jest o wiele tańsze niż postawienie go na ziemi - zapewnia - We Wrocławiu za powierzchnię, jaką teraz dysponuję, czyli ponad 200 metrów kwadratowych, zapłaciłbym półtora do dwóch milionów złotych. Połowę tej kwoty mam w kieszeni. Dom na wodzie cumuje na zimowisku barek Osobowice 1. 22 maja, gdy Odra wzbierała, zatapiała poldery i budynki - pan Kamil pomagał okolicznym mieszkańcom. - Ludzie znosili do mnie swój dobytek, sprzęt, rzeczy, które chcieli ochronić przed wodą - wspomina. - Traktowali mój dom na wodzie jak... arkę. Zdumiewająca konstrukcja Kamil Zaremba wykorzystał przy budowie najnowsze technologie. Sam opatentował kilka rozwiązań - choćby metodę wylewania betonu pod wodą. Konstrukcja domu na wodzie jest prosta choć zdumiewająca. Fundament unoszący się na powierzchni, nazywany pływakiem, waży... 130 ton! Jednak utrzymuje się na wodzie i jest w stanie unieść 40 tonową konstrukcję domu. - Pływak to sklejone wielkie kostki styropianu, otoczone betonem, czyli lekkie w środku pudełko - wyjaśnia budowniczy. - I znów wbrew opiniom urzędników - wszystko, zgodnie z obliczeniami i zasadami dynamiki utrzymuje się na powierzchni, w jednym kawałku! Omija mnie rozpacz Zapał Kamila Zaremby do wszystkiego, co wiąże się z mieszkaniem na wodzie jest fascynujący. Przede wszystkim pomógł mu w przeprawie z urzędnikami, ale teraz robi z niego orędownika nowoczesnych rozwiązań. - Mieszkanie na wodzie to bezpieczeństwo i przyjemność - opowiada. - Wiedzą to w Danii czy Holandii... Tam z chęcią ludzie budują się na terenach zalewowych - zamiast wpuszczać fundament w ziemię, kopią płytki dół, wstawiają tam podobny do mojego pływak z pionowymi prowadnicami, budują na nim dom, a gdy przychodzi woda - całość unosi się w górę, utrzymując na powierzchni wody. A u nas powódź to zawsze płacz, heroizm, układanie worków w pocie czoła, oskarżenia, szukanie winnych, rozpacz... Dlatego się cieszę, bo mnie to wszystko omija. Robert Włodarek redakcja@wfp.pl