Odnoszę wrażenie, że już od dłuższego czasu mamy do czynienia z zastojem w "powiecie". Nic się nie dzieje, krótko mówiąc panuje marazm. Nie przeprowadza się inwestycji... Samorządowcy narzekają na współpracę ze starostwem. - Ale proszę mi powiedzieć z czego to wynika, jakie ma pan dane, że stawia pan taką tezę? Jak mówiłem, odnoszę takie wrażenie. Proszę mnie zatem wyprowadzić z ewentualnego błędu. - Pierwsza, bardzo istotna, informacja - 11 milionów złotych, tyle wynosił budżet Zarządu Dróg Powiatowych w roku 2008. Jest on najwyższy w dziesięcioletniej historii powiatu kłodzkiego. Z tego 5 milionów złotych przeznaczonych jest na same inwestycje drogowe. Jest to tylko jeden z przykładów. Zatem wytoczona teza jest tylko powielaniem niesprawdzonych informacji. Proszę zwrócić uwagę, iż budżet ten został wypracowany pomimo trudnej sytuacji finansowej. I tutaj właśnie muszę zaznaczyć, że zła sytuacja finansowa nie oznacza braku inwestycji, braku remontów czy jakiejś innej działalności. Trudna sytuacja polegała jedynie na problemach ze zdobyciem kredytu na funkcjonowanie "powiatu" i tylko stąd się brały plotki powielane przez oponentów i media. Zatem jeszcze raz, jakimi osiągnięciami może się pochwalić "powiat" w 2008 roku? - Proszę bardzo, restauracja dydaktyczna w Regionalnej Szkole Turystycznej, która kosztowała ponad milion złotych. Jakie inne samorządy przeprowadziły takie inwestycje? Dalej, mosty w Długopolu i Bartnicy, które zostały wyremontowane? Tylko, czy akurat inwestycje drogowe, używając cytatu z klasyka gatunku, nie są "oczywistą oczywistością"? - Skoro jest to "oczywistą oczywistością", to błędne jest założenie, że nic się nie dzieje i że jest zastój. Dobrze, więc czym szczególnym "powiat" może się pochwalić, co nie jest bieżącym wydatkiem? - Choćby ul. Wolności w Szczytnej. Doskonała rzecz. Wspólnie z "gminą" Szczytna zrobiliśmy deptak. Trzeba pamiętać, że to była inwestycja "powiatu", o czym się mało mówi. Prawie 5 km dróg (Goworów, Topolice, Nowa Ruda, Szczytna, Bystrzyca Kłodzka)..., doprowadzenie do spełnienia warunków standaryzacji w domach pomocy społecznej (prawie 2 mln zł). Może się po prostu nie chwalicie. - Skoro funkcjonujemy i działamy, to także inwestujemy. Głosy, że nic nie robimy są opinią przeciwników politycznych, a nie merytorycznych. A wracając jeszcze do ul. Wolności w Szczytnej. Pojawił się zarzut, że nie współpracujemy z samorządami. Właśnie ten przykład dowodzi tego, że tak nie jest. Przeznaczyliśmy na deptak fragment drogi powiatowej, "gmina" zrobiła objazd na swój koszt. I teraz się zamienimy nieruchomościami, "gminie" przekażemy ten nasz wyremontowany deptak, a my uzyskamy dojazd do drogi powiatowej. Wspólnie w tym roku będziemy aplikować o środki na dalszy remont ul. Wolności. Współpraca jest? Jak najbardziej, ale tam, gdzie się wspólnie podejmuje działania. Kolejny przykład? Wspólnie z "gminą" Stronie Śląskie wykonaliśmy projekt remontu drogi przechodzącej przez tę gminę, z Bystrzycą Kłodzką realizujemy remont ul. Wojska Polskiego, z "gminą" Nową Rudą aplikujemy o wspólne środki do Narodowego Programu Odbudowy Dróg Lokalnych ("schetynówek"), z "gminą" Stroniem Śląskim przejęliśmy budynek dworca kolejowego, z "miastem" Nową Rudą, Radkowem, "gminą" Nową Rudą, "miastem" Kłodzkiem wyremontowaliśmy oddział dziecięcy w szpitalu w Nowej Rudzie i elewację budynku szpitala w Kłodzku, ze wszystkimi "gminami" pracujemy nad dokumentem o turystycznym produkcie lokalnym?, czynimy wspólne wystąpienia związane z utrzymaniem linii kolejowych, rozwojem dróg S5, S46 i - oczywiście - obwodnica Kłodzka?To jest mało przykładów współpracy? Przecież samo pojęcie współpracy polega na obustronnym zaangażowaniu - także finansowym. A nie żądaniu: "Proszę nam zrobić", "Proszę to wykonać". Trzeba zaznaczyć, że my nie mamy z samorządami żadnych zależności, jesteśmy osobnymi organami. Co zakłada w takim razie program naprawczy finansów "powiatu"? Tutaj znowu wielu oponentów mówi, iż można go streścić w dwóch punktach: pozbywanie się wszystkiego, co nie jest potrzebne starostwu, oraz nieprzeprowadzanie żadnych inwestycji. - Trudno mi odpowiadać na tak sformułowane pytanie. Program naprawczy tak naprawdę ma powodować racjonalną gospodarkę nie tylko finansami, ale także nieruchomościami. Po pierwsze, jeżeli nasze jednostki organizacyjne mają zbędne nieruchomości po prostu należy się ich pozbyć, bo to są dodatkowe koszty utrzymania. Nasze wydziały, na przykład, chcemy skoncentrować w jednym miejscu, w jednym obiekcie. Po to, by nie ponosić dodatkowych kosztów. Inwestycja, bo taką właśnie planujemy, jeżeli chodzi o zakup nieruchomości przy ul. Okrzei w Kłodzku i tam skoncentrowanie naszych pracowników rozsianych po całym mieście, spowoduje, że za rok, dwa przełoży się to na wymierne oszczędności. Podobnie jest ze szkołami posiadającymi obiekty, których nie wykorzystują bądź nie wykorzystują w pełni. Trzeba je zatem opuścić. Będziemy się starali więcej nieruchomości, znajdujących się w zasobach starostwa, jak i skarbu państwa i które są puste, po prostu sprzedawać. Zresztą to się już dzieje. Choćby obiekty na przejściu granicznym w Kudowie mają nowego właściciela. To są właśnie konkretne działania, które są zapisane w programie naprawczym. Bardzo ściśle będziemy przyglądać się wydatkom bieżącym, aby to zracjonalizować. I tylko tyle, ale pozwala to na pozyskanie sporych oszczędności, które z kolei można wykorzystać na, choćby, remonty szkół. Program naprawczy to także sprawa inżynierii finansowej spłaty zaciągniętych kredytów i związanych z tym kosztów obsługi. Po raz pierwszy w historii "powiatu kłodzkiego" w roku bieżącym mamy do czynienia z budżetem zrównoważonym, czyli nie zakładamy deficytu. To sprawia, że stajemy się wiarygodnym partnerem. Odnośnie kredytu. "Powiat" starał się o pieniądze z banków. Gdy nie było możliwości uzyskania od nich pieniędzy, zaczęto pukać do drzwi ministerstwa. Gdy wreszcie pożyczka została przyznana, zaczęto robić z tego wielki sukces. A czy to nie była ostateczność? - Niekoniecznie. To jest właśnie powielanie nieprawdziwych informacji. W budżecie na rok 2008 był deficyt w wysokości 11 milionów złotych. Założono pokrycie jego kredytem w wysokości 18 milionów. Dodatkowe siedem miało pójść na spłatę zadłużenia i obsługi długu, jaki "powiat" miał. Na pierwszy przetarg, który został ogłoszony w maju ubiegłego roku, nie wpłynęła żadna oferta. Ponowiliśmy przetarg, został on wyznaczony dopiero na październik, ale widząc, co się dzieje przystąpiliśmy do niemal równoległego toku prac nad pozyskaniem pożyczki z ministerstwa. Zabezpieczaliśmy się. Ponadto ograniczyliśmy wszystkie wydatki bieżące. Musieliśmy to zrobić, bo gdybyśmy nie pozyskali kredytu, byłby problem z płatnościami na koniec roku. I takie zagrożenie istotnie istniało. Przygotowaliśmy się na różne warianty. Już w sierpniu Rada Powiatu przyjęła program naprawczy, który był wymagany przy staraniu się o pożyczkę. W momencie, gdy składaliśmy wniosek do ministerstwa byliśmy już w pełni przygotowani, spełnialiśmy łącznie 22 warunki. Uzyskanie takiej pożyczki to naprawdę tytaniczna praca. Należy jednak mocno podkreślić fakt, że ów sukces związany z pożyczką polega na tym, iż warunki, na jakich "powiat" otrzymał pożyczkę z Ministerstwa Finansów są wyjątkowo korzystne! W okresie jej spłaty o 6 mln złotych mniejsze są odsetki niż przy identycznym kredycie w banku komercyjnym. Czy program naprawczy nie koliduje ze strategią rozwoju powiatu na lata 2008-2015? - Absolutnie nie. Ponieważ zapisy w programie naprawczym mówią o jeszcze jednej ważnej rzeczy. Jeżeli w ciągu roku zwiększą się dochody "powiatu", wówczas wszystkie dodatkowe pieniądze mają być przeznaczane na inwestycje. Jakie będą one w pierwszej kolejności? - Jedną z pierwszych, ważną dla rozwoju powiatu, będzie droga Kocioł - Taszów w gminie Lewin Kłodzki. W planach mamy również poprawę bezpieczeństwa przeciwpożarowego, będzie to między innymi doposażenie straży pożarnej z terenu powiatu. Czeka nas duży wydatek związany z nową lokalizacją dla Domu Pomocy Społecznej w Szczytnej. I oczywiście drogi, będą one po części współfinansowane ze środków popowodziowych i przewidzianych na potocznie zwane "schetynówki". Sam Pan wspomniał o środkach popowodziowych. Co właściwie zrobiono, by zabezpieczyć powiat przed kataklizmem? Osobiście mam wrażenie, że niewiele. - Zależy, z jakiej perspektywy na to spojrzeć. Z mojego stanowiska i z powierzonych mi kompetencji wynika, że jesteśmy jednym z najlepiej przygotowanych na takie zdarzenie samorządów. Funkcjonuje Lokalny System Ochrony Przeciwpowodziowej, to jest szereg stacji monitorujących stan rzek... Wspominałem o środkach popowodziowych w kontekście remontów dróg powiatowych, które w latach ubiegłych były uszkodzone przez wodę, ale środki pozyskane na ten cel są pieniędzmi znaczonymi, co oznacza możliwość wykorzystania ich tylko do remontu dróg a nie na zabezpieczenie przeciwpowodziowe. Zabezpieczenie takie jest w obligatoryjnym zadaniu RZGW. Tyle że to są tylko czujniki. Ludzie rzeczywiście zostaną w porę ostrzeżeni. Ale dobytek ich życia przepadnie, zostanie zalany. Przed tym nie zostaną uchronieni. - Widzi Pan, sytuacja jest nieco inna. Mnie niepokoi działanie Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej i także realizacja programu "Odra 2006". Do tej pory tak naprawdę chyba nie zostało zrobione nic. Mówię tu o zbiornikach retencyjnych, o bezpośrednim zabezpieczeniu przed powodzią. Ale to właśnie jest w kompetencji RZGW. Od pewnego czasu straszy się wszystkich kryzysem ekonomicznym, którego zresztą skutki już widać w naszym regionie. Mówię tutaj o zwolnieniach w firmach motoryzacyjnych w Czechach i Wałbrzyskiej Strefie Ekonomicznej. Czy "powiat" jest w jakiś sposób przygotowany na jego nadejście? - Jesteśmy właśnie na to przygotowani finansowo i organizacyjnie. Nie patrzymy optymistycznie, a realnie. Bardzo ostrożnie stawiamy wszystkie kroki. Przypominam, że dysponujemy Powiatowym Urzędem Pracy, a ten znacznymi środkami Funduszu Pracy na przeciwdziałanie tego typu masowym zwolnieniom. Przykładem są wspólne działania osłonowe przy likwidacji miejsc pracy w Stroniu Śląskim. Ale mówimy cały czas o finansach, a co z poprawią bytu społeczeństwa? Co z bezrobotnymi? - Sama kwestia bezrobocia w naszym regionie jest dość trudna. W powiecie mamy jeden z największych poziomów bezrobocia w całym województwie dolnośląskim. Już mamy uruchomione programy w Powiatowym Urzędzie Pracy przewidziane na zwalczanie tego zjawiska oraz aktywizację osób bezrobotnych... Programy były, są i będą. Czy w rzeczywistości ma to przełożenie na społeczeństwo? - My dajemy wędkę. Nie możemy już ludziom dawać ryby. Ją muszą złowić sami. Dajemy narzędzia do własnej aktywności, nie możemy ich później zmusić, by je wykorzystywali. Jeżeli nie chcą, nie ma siły. Swojego czasu pojawiła się opcja zmniejszenia liczby członków Zarządu Powiatu z 5 do 3. Jednak nie weszła ona w życie. - Rzeczywiście, były takie propozycje. W programach politycznych również było to zawarte, ale myślę, że to się nie spełni do momentu, gdy starostowie nie będą wybierani w wyborach powszechnych. Co spowodowałoby, że nie będą oni uwarunkowani różnymi tarciami politycznymi. Będą bardziej niezależni. Samorząd powiatowy byłby wówczas bardziej stabilny. Jak będzie wyglądał 2009 rok dla powiatu? - Przede wszystkim czeka nas potężna ilość pracy. Szykowane są zmiany związane z podwyżkami dla nauczycieli. Oszczędności wynikające z obsługi pożyczki - 717 tys. zł rocznie - chcemy właśnie przeznaczyć na zabezpieczenie planowanych podwyżek. Jesteśmy zobowiązani dostarczać raporty kwartalne z działalności "powiatu" i realizacji programu naprawczego do Ministerstwa Finansów. Ministerstwo rozlicza nas teraz właściwie z każdej złotówki. Mało tego, każde nowe zobowiązanie "powiatu" musi być potwierdzone zgodą ministra finansów. Czekają nas wyzwania, o których nie mogę teraz powiedzieć, iż będą zrealizowane w stu procentach. Musimy rozwiązać problem Domu Pomocy Społecznej w Szczytnej. Negocjujemy w tej chwili z nowymi właścicielami nieruchomości wielkość czynszu do roku 2012. W tym czasie musimy stworzyć podopiecznym placówki nowe miejsce do życia. Osobiście wolałbym zaryzykować i wybudować nowy ośrodek na działce, którą burmistrz Szczytnej nam oferuje, byłoby to idealne rozwiązanie społeczne. Nie mogę jednak zapewnić, że tak się stanie. Czekają nas jeszcze remonty szkół, choćby w Kudowie, gdzie mamy niedokończony remont szkoły ponadgimnazjalnej. Będą to zatem dość duże inwestycje. Aplikujemy o środki unijne na kilka milionów złotych. Zatem ich pozyskanie, wykonanie zamierzonych zadań i potem rozliczenie - jest to duże wyzwanie dla nas i pracowników starostwa. Proszę nie zapominać o codziennych zadaniach "powiatu", takich jak oświata, geodezja, opieka społeczna, ochrona środowiska, komunikacja samochodowa, promocja, budownictwo. Zatrzymajmy się na moment przy wspomnianym DPS-ie. Dość kontrowersyjne wydaje się, zwłaszcza w tym przypadku, gdy powoduje się przez to realny i duży problem, oddawanie bez mrugnięcia okiem majątku Kościołowi. - "Powiat kłodzki" w ogóle nie był stroną tego procesu. Byliśmy bardzo zszokowani i zaskoczeni decyzją, którą otrzymaliśmy z Komisji Majątkowej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Zostaliśmy postawieni pod ścianą. Mankamentem tego wszystkiego jest to, że od tej decyzji nie ma się nawet jak odwołać. Komisja, która o tym decyduje nie ma drugiej instancji. Przygotowujemy jednak pozew do sądu o odszkodowanie od Skarbu Państwa z tego tytułu. A co ze służbą zdrowia, bo to jest chyba duży problem? Spore koszty się z tym wiążą. - Finansowanie ZOZ-u kłodzkiego nie jest częścią składową budżetu powiatu... Ale dość często jest wspomagany finansowo przez "powiat". - Nie będziemy tego robić, o ile oczywiście ZOZ nie będzie przynosić strat. Wówczas będziemy zmuszeni do pokrycia długu jako organ założycielski. Problemem "powiatu" są zaciągnięte kredyty i obligacje na spłatę zadłużenia szpitali w latach 2004-2005. I to się nadal ciągnie za "powiatem" - jest to rocznie kilka milionów złotych, które musimy spłacać. Jednak podjęte decyzje restrukturyzacyjne w powiatowej służbie zdrowia na przestrzeni ostatnich dwóch lat, poprawiły znacząco jej kondycję finansową. Za rok 2008 bilans zamknie się zyskiem, który na pewno przeznaczymy na inwestycje i remonty naszych placówek. A co z ciągłymi kłótniami i rywalizacją między szpitalami? Przecież to strasznie niesmaczna sytuacja. - Nieraz podkreślałem, że to, co się dzieje męczy ludzi. Niezdrowe jest to, że w tej samej przestrzeni usług medycznych działają jednostki, gdzie organami założycielskimi jest ktoś inny. Nie będzie na tym polu nigdy spokoju, jeśli wydatki na służbę zdrowia są ściśle określone i nie jest ich wystarczająco. Powstaje wtedy niezdrowa konkurencja. W takiej sytuacji każdy chce wyszarpać z tego małego tortu jak największy kawałek. Na zakończenie, chyba najbardziej emocjonująca sprawa ostatnich dni: Pańska podwyżka na tle złej sytuacji i niezadowolenia pracowników z pensji. - W budżecie ubiegłorocznym było zaplanowane zwiększenie wynagrodzeń dla pracowników starostwa. Brak kredytu nie pozwalał nam na zrealizowanie założeń. W momencie, gdy w grudniu pozyskaliśmy pieniądze, musieliśmy uregulować obiecane podwyżki. Gdyby to się nie stało jeszcze w poprzednim roku, w tym nie byłoby możliwości podwyższenia wynagrodzeń. Po prostu budżet na ten rok tego nie przewiduje. Pewnie przewodniczący rady uznał także, że skoro wszyscy pracownicy starostwa otrzymali dodatkowe pieniądze, to staroście też się należy, zwłaszcza za ogrom zadań, które zostały zrealizowane i czekają na realizację. Jeśli nawet, to czy nie byłoby lepiej, choćby patrząc od strony public relations, zwiększenie pensji uchwalić kilka miesięcy później. Można pojmować to przecież tak, że ledwo co dostaliście kredyt, a już przyznajecie sobie podwyżki. - Powtarzam, mechanizm finansów publicznych wygląda tak, że jeśli nie podnieślibyśmy płac, to w tym roku pracownicy nie otrzymaliby dodatkowych pieniędzy. A PR nie był elementem uzasadnienia, tylko ocena merytoryczna pracy starosty jako przewodniczącego zarządu Kiedy "powiat" wyjdzie na prostą? - Upłynąć musi jeszcze kilka lat. Według naszych ekspertyz, w roku 2012 będzie już całkiem dobrze. Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał: Daniel Jakubowski