- To było niesamowite obserwować, jak na mapach meteo wygina się ogromny ogon Miriam, jak u jakiegoś smoka - mówi Jacek Wolszczanowski, synoptyk. - Niż napłynął do nas ogromnym jęzorem znad Danii, a potem go po prostu skręciło. Wrocław został oszczędzony - niż to miasto po prostu ominął. Skręty i wygibasy Miriam, może i były zachwycające - ale tylko wtedy, gdy można je było obserwować na mapach meteorologicznych. Ogromny niż zaatakaował Dolny Śląsk głównie na południu i zachodzie regionu. W ciągu kilku godzin na Kotlinę Kłodzką i Kotlinę Jeleniogórską spadły zwały śniegu. Drogi były nieprzejezdne, tiry zatrzymywano na granicy, do odśnieżania skierowano ciężki, wojskowy sprzęt. - Jechałam do Lądka z Wrocławia, myślałam że mnie zasypie, zero widoczności i potężne podmuchy wiatru - opowiada Elżbieta, która rano wyruszyła w trasę z Wrocławia. - Przeczekałam największą nawałnicę w jakimś barze, a potem... okazało się, że droga znikła! - Próbowałem dojechać do Kudowy, ale nie było szans - relacjonuje Paweł. - Pługi próbowały przebić się przez zwały śniegu, ale były po prostu za słabe. W pewnym momencie przyjechał ogromny wojskowy spychacz i dopiero on dał radę. Wiatr zrywał trakcję Opadom śniegu towarzyszył porywisty wiatr, który zrywał trakcje elektryczne. Do tej pory prądu pozbawionych jest kilkuset mieszkańców Kotliny Kłodzkiej. Problemy mają również mieszkańcy Dzirżoniowa, Oleśnicy i Trzebnicy. - Na przewodach osadzała się szadź, co powodowało zwiększenie ciężaru, potem przyszedł silny podmuch i kable latały po polu - opowiada dyżurny z pogotowia energetycznego. Miriam przyniosła do Polski masy ciepłego powietrza. Spowoduje to, że śnieg który spadł wczoraj, będzie się jutro topił. Powiatowe i wojewódzkie centra zarządzania kryzysowego są w pełnej gotowości. - Monitorujemy stany rzek, jak na razie nie ma alarmu - mówi dyżurny z Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego we Wrocławiu.