Siedemnastolatka dwa i pół roku temu opuściła Polskę i wyprowadziła się wspólnie z matką do Niemiec. W świetle obowiązujących przepisów powinna uczyć się w landzie, w którym zamieszkała, czyli w Saksonii. Mimo to, dziewczyna nadal uczęszczała do starej szkoły w Zgorzelcu - informuje Newsweek. Zdaniem matki, córka słabo mówiła po niemiecku i gdy zamieniłaby polską szkołą na niemiecką, mogłaby nie zdać egzaminu maturalnego. Sytuacja Patrycji zaniepokoiła niemieckich urzędników, którzy twardo bronią obowiązku szkolnego i bezwzględnie interpretują przepisy. W ich opinii, uczęszczanie do niemieckiej szkoły ma służyć integracji uczennicy w nowym kraju i przeciwdziałać tworzeniu się w Niemczech społeczeństwa równoległego - podkreśla gazeta. Ostatecznie sprawą 17-latki zainteresował się Sąd Administracyjny w Dreźnie, który racji urzędników nie przyjął. - W tym przypadku nie chodzi przecież o uczennicę z Afryki czy Turcji - tłumaczyła. Poza tym Patrycja przyjechała do Niemiec jako 15-latka i nie można liczyć, że w tym wieku nauczy się języka niejako przy okazji na placu zabaw - podkreślała orzekająca w sprawie sędzia Renate Czub. W ubiegły czwartek doszło do ugody między matką dziewczyny i Saksońską Agencją Oświatową w Budziszynie. Zgodnie z jej postanowieniami Patrycja będzie mogła nadal uczyć się w Zgorzelcu. Urzędnicy niemieccy zastrzegają, że przyjęte rozwiązanie dotyczy tylko tego konkretnego przypadku. Obrońca Patrycji ma jednak nadzieję, że w przyszłości będą bardziej wyrozumiali dla polskich uczniów.