Do tragedii doszło w sobotę około godziny 13. W Kaźmierzowie zapalił się dom, w którym mieszkała starsza kobieta z synem. Na miejsce przyjechały trzy jednostki straży pożarnej, pogotowie i policja. Pożar w poniemieckim domu spowodował prawdopodobnie rozżarzony węgiel, który wypadł z piecyka. Ogień ogarnął trzy pomieszczenia. 61-latek szedł jak inni mieszkańcy zobaczyć, co się dzieje. - Nie wiadomo, dlaczego nie słyszał sygnałów przejeżdżającego pociągu. Być może dźwięk syren strażackich pomylił z sygnałem lokomotywy - dziwi się Jan Isztwan, przewodniczący rady sołeckiej w Kaźmierzowie. Na wieść o śmierci żona Czesława Chudzika doznała szoku i trafiła do szpitala. Jeszcze nie wiadomo, kiedy odbędzie się pogrzeb mężczyzny. Budynek, który się palił ma zniszczony dach i nie da się w nim mieszkać. Schronienie dla pogorzelców ma przydzielić opieka społeczna. BOM