Jego pasją są góry i nurkowanie. Te dwa zainteresowania udało połączyć się w rekordzie deniwelacji, czyli różnicy poziomów. Ściany jego domu pokrywają rozmaite certyfikaty i pamiątki przywiezione z rozlicznych podróży: zęby rekinów, kalendarze z różnych stron świata, mapy i zdjęcia z wypraw. Największa fotografia przedstawia moment zdobycia szóstej góry świata Cho Oyu (8201m n.p.m.) z Everestem w tle. Obok niej certyfikaty potwierdzające zdobycie wszystkich szczytów Korony Ziemi. Pierwszym człowiekiem, któremu udało się zdobyć Koronę Ziemi był amerykański przedsiębiorca Dick Bass. Ostatni szczyt zdobył w roku 1985. Jego szlakiem, podążało wielu himalaistów. Niektórzy nawet przyjęli bardziej ambitną wersję Korony z Elbrusem zamiast Mount Blanc i Piramidą Carstensz zamiast Góry Kościuszki. Pierwszym Polakiem, który zdobył siedem szczytów na siedmiu kontynentach był Leszek Cichy w roku 1999. Rok później swój projekt Korony zakończyła Polka, Anna Czerwińska. Kilka lat później, w roku 2008, Koronę Ziemi zdobył Bogusław Ogrodnik wraz z Tomaszem Kobielskim i Januszem Adamskim. Pomysł urzeczywistnił się podczas wspólnego wspinania si na Mount Everest w 2006. Przygodę z górami Bogusław Ogrodnik rozpoczął od wypraw związanych z jego wcześniejszą pasją, czyli nurkowaniem. Zaczęło się od wspólnych wyjazdów z "Moaną", 11. starszoharcerską drużyną płetwonurków z Wrocławia jeszcze na początku lat osiemdziesiątych. Wtedy wyprawy, szczególnie te zagraniczne, były prawie niemożliwe. - Pokornie, ze spuszczoną głową stawiałem się w Wojskowej Komendzie Uzupełnień, prosząc o wydanie pozwolenia na zagraniczną wyprawę. Grzecznie i długo tłumaczyłem, że robimy wyprawy prawie że naukowe, we współpracy z PAN-em i i wrocławskimi uczelniami. Jedziemy dajmy na to nad Morze Egejskie zbierać, nieznane w Polsce okazy fauny i flory tego akwenu, aby nasi naukowcy w Polsce mogli je badać - mówi podróżnik. - Władza dawała się na to nabrać, a ja w domu mam sporą kolekcję różnych muszli... W pewnym momencie do przygody z nurkowaniem Bogusław Ogrodnik dołączył góry wysokie. Pierwszy szczyt z Korony Ziemi zdobył w połowie lutego 2004 roku. Była to Aconcangua, czyli w języku Inków "Kamienny Wartownik", w Ameryce Południowej. Po serii wypraw w najwyższe góry przyszła kolej na Mount Everest dwa lata później. Podczas tej wyprawy himalaista razem z Tomaszem Kobielskim i Januszem Adamskim postanowili połączyć wysiłki i wspólnie zdobyć Koronę Ziemi. Na swą ostatnią górę - Mount Vinson na Antarktydzie wspięli się w styczniu ubiegłego roku. Podczas wypraw na kolejne szczyty himalaiści musieli zmierzyć się z mrozem, dziką przyrodą, krańcowym zmęczeniem i...ludożercami. Najtrudniejszą technicznie górą do zdobycia okazała się Piramida Carstensz, znajdująca się na terenie Nowej Gwinei. Prawie pionowa, 750-metrowej wysokości skalna ściana nie była jednak najcięższym etapem wyprawy, ale sama przeprawa przez nieprzebytą dżunglę. Przez wyspę przeszły wcześniej tylko dwie ekspedycje. - W pierwszej wiosce, w której się zatrzymaliśmy rozmawiałem z szamanem, prosząc go o tragarzy i przewodników. Szaman odpowiedział mi, iż nie może mi ich użyczyć gdyż, właśnie wczoraj na jego wioskę napadli wojownicy z innej osady i zabili czterech jego ludzi. A on robi uroczyste ognisko i przygotowuje odwet, gdyż ich naczelną zasadą jest remis w ilości zabitych... I to mówił facet, który patrzył na mnie jak na pyszną kanapkę - opowiada podróżnik. - Tubylcy zabijają po to, żeby posiąść siłę i mądrość drugiego człowieka. Szaman chwalił się zmumifikowaną głową (prawdopodobnie białego) człowieka-misjonarza, który mieszkał u nich. Na pytanie dlaczego zabili tego mężczyznę, szaman odpowiedział: Bardzo go kochaliśmy. Chcieliśmy, żeby pozostał z nami na zawsze - mówi himalaista. Trudnością byli nie tylko tubylcy-ludożercy, ale również sama dżungla. Była tak gęsta, że nie sposób było się przez nią przebić. Trzeba było też bardzo uważać, żeby się nie zgubić i nie zostać już tam na zawsze. Po zdobyciu Piramidy Carstensz wyprawa już nie wracała przez dżunglę. Weszła na teren kopalni złota dzierżawionej przez amerykanów. Obszar ten strzeżony przez dobrze uzbrojone wojsko. Himalaiści musieli udawać bardzo chorych (po tylu przygodach przyszło im to z łatwością), żeby amerykanie w końcu wyrazili zgodę i zgodzili się na transport przez kopalnię do... szpitala. Szpital położony był obok lotniska, z którego podróżnicy odlecieli do kraju. Kilka miesięcy po zdobyciu ostatniego szczytu, pod koniec roku 2008, Bogusław Ogrodnik ustanowił rekord świata w deniwelacji (różnicy wysokości) jaką pokonał kiedykolwiek człowiek. Zszedł na głębokość 163 metrów w Blue Hole w Zatoce Akaba Morza Czerwonego. W połączeniu z wysokością Mount Everestu 8848 Bogusław Ogrodnik osiągnął 9011m różnicy poziomów. Autor: MK