Napastnicy grozili również innym domownikom, że "chatę puszczą z dymem". - Najpierw go skopali, a później bili drewnianą poręczą od wersalki. W tym czasie w pokoju znajdowało się malutkie dziecko. Bałam się, że wszystkich nas pozabijają - opowiada drżącym głosem Bożena Bednarek, mama pobitego Tomasza B. Od czasu awantury kobieta boi się o życie, ma lęki i nie może spać. Głównym prowodyrem był Arkadiusz P., mieszkaniec Jordanowa Śląskiego, któremu nie spodobało się, że jego siostra ma zostać żoną Tomasza B. Obecnie razem mieszkają przy ulicy Browarnianej i wychowują dziecko. Arek jak wypije to zaczyna się awanturować. Niestety nikt nie ma na niego wpływu. Raz jak był pijany to zdemolował mieszkanie - żali się Danuta Polańska, jego siostra. Po awanturze wezwano policję, ale napastników już nie było. Pobitego przyszłego męża przebadał lekarz i wydał opinię, która może być dowodem w sprawie. - Bardzo szybko udało się schwytać sprawców. Dwóch z nich to mieszkańcy Jordanowa, trzeci mieszka we Wrocławiu i był poszukiwany przez policję, bo nie zgłosił się do zakładu karnego, gdzie miał odsiadywać wyrok za niepłacenie grzywien - informuje Mirosław Kozak, zastępca komendanta policji w Sobótce. W trakcie napadu trójka napastników była pijana. Lokatorzy twierdzą, że sprawców było pięciu, ale reszta stała na czatach w pobliskim parku. Napastnicy odpowiedzą za pobicie, naruszenie miru domowego i groźby karalne wobec mieszkańców. Jacek Bomersbach