Legnicka pływalnia przy Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 3 to chluba miasta, kiedyś otwierany z wielką pompą. Pełnowymiarowa pływalnia z torami, brodzik dla najmłodszych, bicze wodne do masażu. Nic dziwnego, że legniczanie chętnie tam przychodzą. Jeden z naszych czytelników niechętnie jednak wspomina wizytę na tej pływalni. - Chciałbym podzielić się moim wielkim rozczarowaniem legnickim basenem na Piekarach. Odwiedziłem go ostatnio z 1,5 rocznym dzieckiem. Okazało się, że na dziecko trzeba wykupić taki sam bilet wstępu, jak dla dorosłego! To chyba niechlubny wyjątek od reguły, że dzieci do lat trzech zwolnione są z opłat wstępu. Nawet wykupując wczasy zagraniczne, które do tanich nie należą, takie maluchy zwolnione są z opłat. I jeszcze jedna bardzo nieprzyjemna niespodzianka. Szafkę dla dziecka dostałem z wielką łaską i po wymianie nieprzyjemnych zdań z panią z obsługi, cytuję: "jak się panu nie podoba, to proszę iść tam, gdzie się nie płaci". Poziom iście europejski. Wielki minus! Będę jednak wybierał Wrocław, a zarządcom basenu życzę rozsądku - napisał do nas oburzony Paweł. Postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się całej sprawie. Rzeczywiście na cenniku korzystania z basenu próżno szukać biletów ulgowych. Wejściówka kosztuje 9 zł niezależnie, czy jest to dorosły czy dziecko. Zniżkę mają tylko osoby niepełnosprawne, które mogą korzystać z dobrodziejstw pływalni za 4 zł. I dobrze. Tylko dlaczego gospodarz basenu nie pomyślał o biletach ulgowych dla najmłodszych? Wiesława Socha, kierowniczka basenu tłumaczy to względami komercyjnymi. - Nasza pływalnia musi zarabiać na siebie. To obiekt komercyjny. Z pływalni korzystają nie tylko uczniowie w ramach codziennych zajęć, ale również osoby prywatne, jak i zorganizowane grupy zawodowe - tłumaczy pani kierownik. Wyjaśnienia Wiesławy Sochy nie specjalnie nas przekonują. Rozumiemy, że basen chce zarabiać na siebie, ale dlaczego kosztem tych najmłodszych, za których trzeba płacić jak za dorosłych. Tomasz Jóźwiak