No to studenty pobalowały. I dobrze, bo teraz mamy co do skupu nosić - pan Edward ładuje kolejny 120 litrowy wór pełen pustych flaszek. - Tu się zbieracze z całej wyspy zbiegli na łowy. Tłuuuste łowy. Przez dwa dni trwały na studenckim osiedlu przy ul. Wittiga huczne juwenalia. Koncerty, występy, grillowanie, ogródek piwny. Wesolutko. - Jesteśmy tu od 4 rano, teraz to przynajmniej można przejść (godz. 8) - mówi pracownik firmy sprzątającej. - Ładujemy kolejny samochód śmieci, butelek, kartonów, foliowych toreb i puszek. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Tu by się bardziej spychacz przydał. Mieli chłopcy przerób? Kilkadziesiąt telefonów komórkowych, empetrójek, aparaty fotograficzne - to "fanty" zebrane nad ranem z wypalonych i zasłanych tłuczonym szkłem trawników przed akademikami. - Znalezione dokumenty i legitki zanosimy na portiernie - mówi jeden ze zbieraczy. - Reszta nasza. - Po jaką cholerę oni te butelki tłuką? - młody mężczyzna z niedowierzaniem kręci głową. - Za moich czasów, w niektóre dni, trawniki też bywały zasypywane, ale ulotkami Solidarności Walczącej na przykład. I zbierały je szybko nieco inne ekipy. A teraz... - No to się nasza młodzież zabawiła - słyszę przy hotelu asystenckim. - Nasza sprzątaczka dzisiaj rano rower przenosiła na plecach, bo nie mogła po tych szkłach przejechać. Wszystko zapaskudzone. Kto teraz na taki trawnik wyjdzie? Dzisiaj ma być ostatni dzień imprez. Zobaczymy jak będzie.