Wcześniej sąd aresztował trzech porywaczy. Organizatorów porwania: matkę, brata i znajomego dziewczyny - sąd zwolnił. Rodzina w ten sposób chciała zabronić 20-latce mieszkania ze swoim chłopakiem. Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus, zatrzymana kobieta - podobnie jak wszyscy pozostali - przyznała się do winy. Jest o pomocnictwa przy porwaniu. Grozi jej - podobnie jak pozostałym - do pięciu lat więzienia. - Kobieta pośredniczyła między rodziną a przestępcami oraz pozostawała z kontakcie telefonicznym z porywaczami - mówiła Klaus. Dodała, że w trakcie przesłuchania kobieta płakała, wyznała, że nie miała pojęcia, iż popełnia przestępstwo. Po przesłuchaniu została zwolniona do domu. W niedzielę wrocławski sąd aresztował trzech porywaczy 20-letniej kobiety. Zdecydował natomiast o zwolnieniu do domu zleceniodawców porwania - matki, brata i znajomego kobiety. Porywacze mają od 21-28 lat, wcześniej byli już karani za m.in. rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Mężczyźni po kilku godzinach od porwania zostali zatrzymani w Nysie (woj. opolskie) w jednej z tamtejszych dyskotek. - Porywacze i znajomy pośrednik usłyszeli zarzut pozbawienia wolności 20-latki. Dodatkowo porywacze podejrzani są jeszcze o podawanie się za funkcjonariuszy policji oraz wtargnięcie do mieszkania - opowiadała Klaus. Matka i brat kobiety są podejrzani o "sprawstwo kierownicze", czyli zlecenie porwania. Do porwania doszło 24 kwietnia o godz. 7.00 na jednym z osiedli we Wrocławiu. Trzech mężczyzn, ubranych w koszulki z napisem "policja", grożąc przedmiotem przypominającym broń palną, wtargnęło do domu, gdzie mieszkała kobieta i wyprowadzili ją, ubraną jedynie w pidżamę, siłą, a następnie razem z nią odjechali z miejsca zdarzenia. Po czterech godzinach od zdarzenia policjanci odnaleźli uprowadzoną kobietę, całą i zdrową, w woj. opolskim.