- Lubię chodzić do szkoły - mówi Paweł. - Rysuję, bawię się klockami. Paweł nigdy nie będzie zdrowy. Jednak choroba nie przeszkadza mu w byciu pilnym uczniem. Chłopak uwielbia chodzić do szkoły, a lekarze zalecają mu jak najczęstsze kontakty z rówieśnikami. - Rano zawożę go do Bolesławca i wracam, później jadę do Bolesławca i wracamy do domu, prawie 90 kilometrów dziennie robię - mówi Stanisław Szewczyk, ojciec Pawła. - Prosiłem burmistrza o pomoc i pieniądze na paliwo do auta, ale jedynie możemy dostać 217 złotych miesięcznie na bilety PKS dla mnie i dla syna. W pobliżu domu Pawła nie ma przystanku autobusowego. - Do przystanku trzeba iść półtora kilometra przez pola - mówi Stanisław Szewczyk. Paweł jest całkowicie bezbronny. Rodzice boją się wypuszczać go samego z domu. Potrzebują pieniędzy na paliwo. Ojciec Pawła wyliczył, że wożąc Pawła do szkoły przejeżdża miesięcznie 1700 kilometrów. Obowiązek zapewnienia niepełnosprawnym uczniom dojazdu do szkół nakłada na gminę ustawa. Jeśli gmina nie ma autobusu, zwraca opiekunom koszty dowozu ich własnym samochodem. - Gmina nie ma specjalnego autobusu dla niepełnosprawnych uczniów - wyjaśnia Marta Kołodziejska, kierownik Zakładu Obsługi Szkół w Nowogrodźcu. - Dlatego przyjęto rozwiązanie jedno dla wszystkich rodziców niepełnosprawnych dzieci. Zwracamy koszty zakupu biletu miesięcznego, według cennika PKS dla dziecka i dla opiekuna. Nikt nie jest traktowany na specjalnych warunkach. Nowogrodziec nie ma autobusu dla niepełnosprawnych uczniów i prędko mieć nie będzie. Rodzicom Pawła musi wystarczyć 217 złotych na bilety. - Takich umów mamy podpisanych sześć i żaden z opiekunów nie zgłaszał pretensji - mówi Marta Kołodziejska. Mama Pawła nie kryje rozczarowania. - Nie żądamy pieniędzy, może gmina kupiłaby busa, przecież chorych dzieci w gminie jest więcej - mówi Agnieszka Hanaczewska. - Nie schowamy naszego syna w domu dlatego, że jest chory. Tacy ludzie są w społeczeństwie i mają prawo korzystać z życia, uczyć się. Interpretacja przepisów o zwrocie kosztów dojazdów do szkoły własnym transportem w przypadku Pawła wypada na korzyść gminy. Tylko czy dobro niepełnosprawnego dziecka powinno być powodem do sporu między urzędnikami a rodzicami. Tym bardziej, że nie ma przepisów, które by zabraniały urzędowi zwrócić rodzicom pieniądze za paliwo. Ilona Parejko