17 września to Dzień Sybiraka. To również dzień, w którym Armia Czerwona w 1939 wkroczyła na Wschodnie Kresy Rzeczpospolitej. Od tego momentu rozpoczęły się masowe wywózki polskiej ludności w głąb Syberii. Dziś szacuje się, że sowieci z Kresów deportowali ponad 350 tysięcy Polaków. Przeważnie byli to ziemianie, przemysłowcy, urzędnicy, działacze społeczni, nauczyciele i prawnicy. Kolejowymi transportami wywożono całe rodziny, które do Polski miały nigdy nie wrócić. Maria Niemczuk z domu Maciejewska, na Syberię trafiła jako 4-letnie dziecko w 1941 roku. - Nasz ojciec był policjantem i został aresztowany zaraz po 17 września - wspomina Maria Niemczuk, prezes Związku Sybiraków w Bolesławcu. - PO nas przyszli w 1941 roku. Moją mamę, razem z gromadką dzieci, a było na sześcioro, wywieźli. Pamiętam głód i straszne mrozy. Jadąc tam nie wiedzieliśmy, że przeznaczono nas na zagładę. Rodzina pani Marii wróciła do Polski w 1946 roku. O losach więzionych na Syberii Polaków przez lata nie wolno było mówić. Ci którym udało się przeżyć i wrócić, bali się do tego przyznawać. - Po wojnie też nie było lekko - mówi Maria Niemczuk. - Kiedy poszłam do liceum, mieszkałam w internacie z koleżankami i dopiero po latach dowiedziałyśmy się o sobie, że wszystkie byłyśmy zesłańcami. Przyznałyśmy się do tego po latach. Podczas obchodów Dnia Sybiraka, trudno było spotkać młodych ludzi. Oprócz oczywiście harcerzy, którzy na patriotycznych uroczystościach są zawsze. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ta długo ukrywana przez komunistyczną propagandę część polskiej historii nadal w świadomości wielu nauczycieli i wychowawców jest pomijana. Na szczęście są młodzi ludzie, którzy pamiętają i znają historię. - Żeby patrzeć w przyszłość, musimy cokolwiek wiedzieć o przeszłości i wyciągać z niej wnioski - mówi Ela Kotowicz, harcerka z bolesławieckiego hufca ZHP. - Trzeba korzystać z każdej okazji, aby uczyć się historii od ludzi, którzy w tej historii sami uczestniczyli. Zdaniem Mariusza Frydrycha, to źle, że w patriotycznych uroczystościach nie biorą - albo bardzo rzadko - uczniowie bolesławieckich szkół. - Spotkanie z takimi ludźmi jak Sybiracy, to dla nas młodych spotkanie z żywą historią - mówi młody harcerz. To jest polskość właśnie. Moim zdaniem, z okazji Dnia Sybiraka powinien odbyć się wielki apel, a nie tylko skromne spotkanie. Powinny przyjść całe klasy, a nawet szkoły. W Dniu Sybiraka, w imieniu prezydenta Rzeczpospolitej, wicewojewoda dolnośląski odznaczył Krzyżami Zesłańców Sybiru 58 bolesławian. W bolesławieckim kole Związku Sybiraków jest dziś ponad 190 dawnych zesłańców. Związek opiekuje się również wdowami i wdowcami po Sybirakach. Członkowie koła spotykają się raz w tygodniu, w siedzibie "Solidarności" przy ulicy Karpeckiej, organizują wyjazdy na wczasy i do sanatoriów. I wspominają swoją gehennę i modlą się, aby nigdy więcej polskie rodziny nie musiały tak cierpieć. Ilona Parejko