Blisko 20 lat temu Nocula założył we Wrocławiu firmę projektowo-produkcyjną "Alucon". W 2000 r. wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko firmie podejrzewając, że oprogramowanie, z którego korzystano w zakładzie, jest nielegalne. Zajęte zostały m.in. trzy komputery i programy, co uniemożliwiło dalsze funkcjonowanie przedsiębiorstwa. W 2005 r. sąd uniewinnił szefową firmy, a Nocula rozpoczął starania o zwrot zajętego mienia. Okazało się jednak, że w międzyczasie komputery i oprogramowanie zostały skradzione z policyjnego depozytu. Sprawców nie odnaleziono. Biznesmen domagał się od Skarbu Państwa ponad 1,4 mln zł odszkodowania. Ostatecznie sąd zdecydował, że Skarb Państwa musi zapłacić biznesmenowi 1 tys. 220 zł z odsetkami od 4 lipca 2007 r. Sędzia Jolanta Burdukiewicz-Krawczyk w uzasadnieniu wyroku podkreśliła, że nie ulega wątpliwości, że wszystkie zajęte rzeczy zaginęły na terenie wrocławskiego komisariatu policji, jednak w przypadku utraty programów komputerowych Nocula nie udowodnił swojej straty. - Sąd przyjął wartość utraconego sprzętu komputerowego opierając się na wycenie biegłego. Nie ma jednak znaczenia kiedy te przedmioty zaginęły, bo i tak na czas toczącego się wówczas postępowania sądowego byłyby zajęte i firma nie mogłaby z nich korzystać - mówiła Burdukiewicz-Krawczyk. W opinii sądu z dołączonych do pozwu dokumentów wynika, że programy komputerowe nie były zakupione bezpośrednio przez firmę "Alucon", "ale przez inne podmioty". - W ocenie sądu nie zostało udowodnione, że firma miała jakiekolwiek uprawnienia do tego oprogramowania - mówiła sędzia. Burdukiewicz-Krawczyk dodała, że Nocula nie przedstawił także żadnych dokumentów, które świadczyłyby o ewentualnych stratach z powodu zamknięcia firmy. - Bez odpowiednich dokumentów opieranie się na samych twierdzeniach jest zdaniem sądu niedopuszczalne - zaznaczyła. Reprezentujący Skarb Państwa mecenas Andrzej Janota podkreślił, że Nocula nie zaprezentował żadnego materiału dowodowego, na którym sąd mógłby się oprzeć. - Będziemy rozważali podjęcie dalszych działań - dodał. Na sali sądowej nie było ani biznesmena, ani żadnego z jego pełnomocników.