Jutro oddział może zostać zamknięty, bo lekarze przepracowali już limit godzin nadliczbowych na cały rok. Na dodatkową pracę nie zgadzają się bez dodatkowych pieniędzy. Muszę oddać pacjentów, bo kończą mi się możliwości zabezpieczenia całodobowej opieki nad nimi. W piątek ostatni dyżurni kończą swoją pracę, a potem możemy już tylko przychodzić na zmiany pojedynczo i dyżurować przy telefonie, udzielać konsultacji telefonicznych - wyjaśnia ordynator Krystyna Kochman. Trwają negocjacje między lekarzami a dyrekcją szpitala. Jeśli lekarze nie zgodzą się na proponowane stawki, od jutra na oddział nie będą przyjmowani nowi pacjenci, a ci, którzy są w tej chwili leczeni, zostaną wypisani do domu lub przeniesieni na inne oddziały.