Wybudowany i wyposażony szpitalny oddział ratunkowy (SOR) miałby przejąć wszystkie obowiązki izby przyjęć. Z tą jednak różnicą, że narodowy fundusz zdrowia, za działający SOR płaci na dobę cztery, a nawet osiem tysięcy, a izba przyjęć dostaje tysiąc złotych. Ale oddział nie działa, i tak naprawdę nikt nie potrafi powiedzieć kiedy zadziała. Gotowy jest tylko zadaszony podjazd dla karetek. - Myślę, że oddział ruszy dopiero pod koniec pierwszego kwartału przyszłego roku - mówi Cezary Przybylski, starosta. Okazuje się, że winę za opóźnienia ponosi wyłonione w drodze przetargu biuro projektowe, którego zadaniem było wykonanie projektu oddziału. - W tej chwili trwa przeprojektowywanie oddziału - mówi Urszula Fuchs, dyrektor ZOZ. - Prace opóźniały się nie z naszej winy. Wreszcie kazałam je przerwać, bo byłaby to samowola budowlana. Projekt SORu wykonywany był w 2004 roku. Od tamtej pory bardzo zmieniły się polskie i unijne przepisy dotyczące ratownictwa medycznego. Błędy w projekcie wskazywali również lekarze, którzy niejeden działający oddział ratunkowy widzieli, a teraz zamierzają pracować w Bolesławcu. - Chodzi na przykład o za duże okna, które trzeba było zmniejszyć, o salę resuscytacyjna, która zgodnie ze standardami być powinna na wprost wejścia, a zaprojektowano ją w innym miejscu - wyjaśnia dyrektor Fuchs. Większość prac budowlanych jednak już wykonano. Na potrzeby SOR poświęcono parter przychodni przy ulicy Jeleniogórskiej. Całkowicie przebudowano całą kondygnację. Część wad już poprawiono, ale nie wszystko. Teraz dyrektor chce odzyskać pieniądze, które szpital stracił przez wadliwy projekt. - Będziemy dochodzić praw przed sądem - mówi dyrektor ZOZ. - Zażądamy odszkodowania od firmy projektowej, bo z jej powodu ponieśliśmy straty. Dyrektor Fuchs mówi o 60 tysiącach, których zażąda przed sądem jako zadośćuczynienia. - Też mi bardzo przykro, że ten oddział nie działa - mówi Urszula Fuchs. - Nie tylko biuro projektowe za te błędy zapłaci. Pracę już stracił nasz kierownik administracyjny. Gdyby w porę zauważył, że cos jet nie tak, być może nie doszłoby do przestoju. Do końca listopada, nowy architekt wybrany przez szpital ma uporać się z nowym projektem. ZOZ razem z powiatem, któremu podlega złożył też wniosek o dofinansowanie oddziału ratunkowego przez specjalny fundusz unijny. Na bankowym koncie leży również milionowa pożyczka, którą poręczył powiat właśnie na budowę oddziału. Powodem przestoju nie jest zatem brak pieniędzy, a zwykłe partactwo. Ilona Parejko