"Kuratorka powiedziała przy Maćku: Pasiecie go jak świnię. Mały się rozpłakał" - opowiada dziennikowi pani Lucyna Łacina z Kokorzyc niedaleko Miękini, która wspólnie z mężem od pięciu lat opiekuje się wnukiem. Pomaga im jeszcze córka Anna, dla Maćka ciocia. Niedaleko mieszka też teściowa pani Lucyny. "Maciuś ma przy sobie dziadków, ciocię i prababcię. Odwiedzają go też rodzice. Jest szczęśliwy" - zapewnia pani Lucyna. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", chłopiec trafił do dziadków ponieważ po urodzeniu opieki nad nim odmówiła matka. Dodatkowo w lokalu, w którym mieszkała z synem państwa Łacinów, warunki były bardzo złe. To nie pierwszy raz, gdy do sądu trafił wniosek o odebranie dziadkom Maćka. Dwa lata temu kuratorka, która nie chciała rozmawiać z reporterką "Gazety Wyborczej", jako uzasadnienie podała fakt, że chłopiec nie miał swojego pokoju. Wniosek został odrzucony. Obecnie kuratorka Bogusława Lofek utrzymuje, że chłopiec jest zbyt otyły: ma 109 cm wzrostu i waży 31 kilo. W uzasadnieniu oparła się o opinię koordynatorki z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. "Maciej jest spokojnym, pogodnym, otwartym, często wrażliwym dzieckiem. Jest związany emocjonalnie z dziadkami, zwłaszcza z panią Lucyną, która poświęca mu wiele uwagi. Czasami jest wręcz nadopiekuńcza względem wnuka, np. w kwestii żywienia" - przytacza jej treść dziennik i podkreśla, że nie ma w niej mowy o zabraniu dziecka dziadkom. Komentując całą sprawę dla "Gazety Wyborczej" rzecznik sądu sędzia Marek Poteralski mówi, że nigdy nie spotkał się z sytuacją, by z powodu otyłości odebrano dziecko rodzinie zastępczej. Także Dorota Tulik, koordynatorka ds. pieczy zastępczej z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Środzie Śląskiej, zapewnia, że nie ma powodu, by Maciek musiał opuścić dziadków. Rozprawa ma się odbyć 18 września.