Franczyza jest dla tych, którzy nie mają odwagi i determinacji, by zaczynać od zera. Nie oznacza to oczywiście, że nie trzeba być przedsiębiorczym. By taki biznes się udał, też trzeba się do niego przykładać. Ale ryzyko, że się nie powiedzie, jest o wiele mniejsze, bo ktoś już przetestował go na własnej skórze i na klientach. Ma know-how, czyli wie, co i jak. Od zera do milionera Gdy 8 lat temu Tomasz Czarski zaczynał swój biznes, mógł jedynie pomarzyć o sieci sklepów. - Zachwyciły mnie mydła z Paryża produkowane na bazie naturalnych substancji, pachnące czekoladą, cynamonem czy malinami i sprzedawane na wagę. Wiedziałem, że taki biznes ma przyszłość, ale nie miałem bladego pojęcia, jak się do tego zabrać. Nikt tego w Polsce nie robił - wspomina. - Spędziłem mnóstwo czasu w internecie, złapałem kontakt z ludźmi, którzy co nieco na ten temat wiedzieli. Kupiłem trochę surowców, wynająłem maleńką piwnicę i zacząłem eksperymenty. Zajęło mu to prawie dwa lata. Na początku ledwie starczało na ZUS, ale biznes powoli się rozkręcał. Tomasz wciągnął do niego rodzinę. 6-metrową piwnicę zamienił na większy lokal przy Zielińskiego, a ten - na halę przy Krakowskiej. - Cieszyłem się, że się kręci, ale gdy przyglądałem się, jak sprzedawane są nasze produkty, zwyczajnie mnie trafiało. Nie taka oprawa, obsługa. Postanowiłem stworzyć miejsce, w którym cała filozofia Organique znajdzie swój wyraz. To były kolejne miesiące ciężkiej pracy - wzdycha Czarski. - Wchodzisz do sklepu, omiatasz wszystko wzrokiem i mówisz: to mi się podoba, a to nie. Nie zdajesz sobie sprawy, ile to kosztuje zachodu. Ile ktoś musiał podjąć decyzji, ile wysiłku włożyć w to, jak wygląda logo, że meble są z takiego gatunku drewna, pomalowane tak, a nie inaczej, w co ubrana jest obsługa. Dziś Organique z manufaktury zamieniło się w zakład produkcyjny z prawdziwego zdarzenia. Mieści się w 1000-metrowej hali w Obornikach Śląskich. Ma sieć 20 sklepów. Do końca roku powstaną trzy kolejne. Wszystkie sklepy (oprócz tego we wrocławskiej Magnolii) są placówkami franczyzowymi. - Wolimy sprzedawać nasz pomysł innym, a sami zajmować się ulepszaniem produktów, dbaniem o markę. Dzięki franczyzobiorcom możemy się rozwijać - podkreśla Czarski. Ciasteczka na wagę... złota By otworzyć małe stoisko pod szyldem Organique, trzeba zainwestować 50 tysięcy złotych. Za jeszcze mniej (25-35 tysięcy zł) można sprzedawać ciasteczka Fornetti. Choć brzmi niewinnie, wrocławskie przysmaki prosto z pieca są jedną z największych w kraju sieci franczyzowych z branży gastronomicznej. Niestety, same ciasteczka nie zostały wymyślone we Wrocławiu, bo przywieźli je do nas Węgrzy, ale to tu wyrosły na potentata z ponad 250 placówkami w całej Polsce. Spółka okazała się tak atrakcyjna, że na początku tego roku większość jej udziałów kupił fundusz inwestycyjny Societe Generale (za około 10 milionów euro!). - Nowy właściciel stawia na franczyzę, bo to dobry moment w Polsce dla takiej strategii rozwoju biznesu - mówi Kinga Wojciechowska, dyrektor ds. rozwoju sieci z firmy Fornetti. "Dobry moment" polega na tym, że przybywa ludzi, którzy mają kilkadziesiąt tysięcy złotych oszczędności lub wracają z gotówką z Wysp Brytyjskich i nie chcą "pracować na kogoś". - U nas dostają gotową receptę na własny biznes. Pomagamy znaleźć lokalizację, podpowiadamy, jaki sprzęt trzeba kupić, pokazujemy sprawdzoną technologię, szkolimy. Zapewniamy wizualizację techniczną, marketingową, a potem, gdy już biznes ruszy, doradzamy i opiekujemy się naszymi franczyzobiorcami - twierdzi Wojciechowska. - By poprowadzić ten biznes, nie trzeba mieć doświadczenia w gastronomii. Lepsi od menedżerów Za to pojęcie o kulturystyce i fitnessie powinni mieć ci, którzy chcieliby poprowadzić sklep sieci Triceps.pl. Firma jest noworodkiem w systemie franczyzowym. Powstała 4 lata temu jako sklep internetowy z suplementami, odżywkami, sprzętem i odzieżą fitness. W ubiegłym roku Triceps otworzył we Wrocławiu swój sklep stacjonarny. Okazało się, że ludzie wolą bezpośrednie zakupy i tak narodził się pomysł otwarcia innych placówek w Polsce. W kwietniu trafiła ona do katalogu firm franchisingowych i już po miesiącu miała pierwszego franczyzobiorcę, który otworzył punkt w Pasażu Grunwaldzkim. Właśnie ruszyły dwie kolejne placówki w Krakowie i Gdyni. Dlaczego franczyzodawcy tak chętnie dzielą się swoim know-how, zamiast rozbudowywać własną sieć i zgarniać większe pieniądze? - Franczyza gwarantuje najwyższy poziom obsługi klienta. Menedżerowie, którzy prowadzą placówki sieciowe, nie dają z siebie wszystkiego tak, jak robią to właściciele franczyzowego sklepu. To oni całym sercem dbają o jakość obsługi i odpowiednie zarządzanie - podkreśla Michał Wasilewski, właściciel firmy Triceps.pl. - Cieszy najbardziej to, że trzy czwarte franczyz działających na polskim rynku to nasze, rodzime pomysły. A ich rozwój w ostatnich latach jest wielki - mówi Michał Wiśniewski, dyrektor operacyjny i współzałożyciel Profit System, firmy konsultingowej, która zajmuje się doradztwem we franchisingu. - To jest kierunek, w którym biznes będzie się rozwijał - dodaje. Agnieszka Korzeniowska