Do trwających od lat wizyt przyzwyczaił się Janusz Dalecki, który razem z rodziną mieszka w domu Pawlaka. Czterdzieści lat temu Sylwester Chęciński nakręcił w dwóch sąsiadujących ze sobą domach najbardziej znane polskie komedie "Sami swoi", "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć". - Od tego czasu trwa nieprzerwana krucjata miłośników Kargula i Pawlaka. Odwiedzają nas różni ludzi: robotnicy, Polonia, patrioci i fani polskich komedii - opowiada Janusz Dalecki. Wiele osób przyjeżdża podchmielonych w nocy i prosi, aby wpuścić ich na podwórze. To najczęściej Polacy, którzy na stałe mieszkają za granicą, tłumaczą gospodarzowi, że wracają do Niemiec czy Kanady i na koniec chcieliby zobaczyć domy rodzinne Kargulów i Pawlaków. - Niedawno miałem wizytę gości o trzeciej w nocy. Przejechała ekipa pracowników, która w pobliżu coś remontowała. Za wszelką cenę chcieli zobaczyć obejście. Zapalam wtedy niewielką lampkę na ganku i niech oglądają - dodaje gospodarz. Kilka lat temu w Dobrzykowicach organizowano festyny i zapraszano aktorów grających w komediowej trylogii. Były projekcje filmowe, szkoła przygotowywała program artystyczny, a w całą imprezę angażowała się miejscowa ludność. Aktorzy umierają - Program prowadził dziennikarz Jan Tomaszewski, który na scenie rozmawiał z bohaterami filmu m.in. Jadźką i Witią - Iloną Kuśmierską i Jerzym Janeczkiem, Witoldem Pyrkoszem, Henrykiem Talarem, Ireną Karel, reżyserem Sylwestrem Chęcińskim i innymi aktorami - wspomina Halina Popiołek, sołtys Dobrzykowic i współorganizatorka festynów. Odbyło się pięć imprez, jednak w 2004 roku radni nie chcieli już przyznawać pieniędzy na organizację biesiad. W tym czasie zmarli odtwórcy ról drugoplanowych Zygmunt Bielawski i Eliasz Kuziemski. Wiele lat wcześniej odeszli aktorzy dzięki, którym film zdobył popularność Wacław Kowalski i Władysław Hańcza. Ponad dziewięćdziesiąt procent filmu nakręcono w Dobrzykowicach, Chrząstawie, Czernicy i Nadolicach. 10 minut z Lubomierza Zaledwie 10 minut z wielogodzinnej trylogii nakręcono w Lubomierzu na Dolnym Śląsku. W latach dziewięćdziesiątych burmistrz upadającego miasteczka wpadł na pomysł wykorzystania legendy i założył muzeum Kargula i Pawlaka. Co rok do miasteczka ściągają aktorzy na Ogólnopolski Festiwal Polskich Komedii. - Nie mam pojęcia, co Lubomierz ma do Samych Swoich. W filmie zagrał jedynie rynek, gdzie Witia przehandlował rower za kota przywiezionego z Łodzi - dziwi się Halina Popiołek. Na filmie widać jedynie arkady i fragment starówki Lubomierza. W muzeum znajdują się granaty (zrobione później na zamówienie), sierp tatowy i fragment filmowego oryginalnego płotu, który pochodzi z Dobrzykowic. Nie wiadomo, kto i za ile go sprzedał go muzeum. W gospodarstwie Pawlaka uchował się jedynie niewielki jego fragment. Na jednym z festynów burmistrz Lubomierza publicznie przeprosił za uzurpowanie prawa do "Samych swoich". - W tym miejscu przyznaję, że większość scen powstało w Dobrzykowicach - bił się w piersi Olgierd Poniżnik, przebrany za szeryfa. Po czym ukląkł na kolano i wręczył sołtysowej bukiet kwiatów. Halina Popiołek prowadzi kronikę i z prasy wycina artykuły o filmie. Chce w przyszłości założyć stowarzyszenie, aby uchronić Dobrzykowice od zapomnienia. Jego celem byłoby jednoczenie fanów Karguli i Pawlaków, organizowanie biesiad i spotkań. Jacek Bomersbach