Jak podkreślił, nie rozpamiętywał długo nieszczęścia jakie go spotkało. Uprawianie sportu pomogło mu zachować fizyczną aktywność, a nawet odnosić sukcesy w rywalizacji. 14 stycznia 1985 roku podczas pracy na ścianie w kopalni węgla kamiennego "Thorez" w Wałbrzychu, przenośnik wciągnął Fortońskiemu nogę. Konieczna była amputacja. - Ból, rozpacz, depresja, ale... Szybko pokonałem wstrząs po tragedii, a pomógł mi w tym sport. W 1986 roku rozpocząłem treningi w koszykówce na wózkach w klubie Start Wałbrzych i już w 1990 zdobyłem z drużyną mistrzostwo Polski. Potem było kilkakrotne wicemistrzostwo i brązowe medale z drużyną Impel Start Wrocław. Dzięki basketowi nauczyłem się żyć normalnie i z dystansem podchodzić do przeciwności losu - powiedział. To nie debiut "Żelazny Henryk" startował też z powodzeniem w maratonach na wózkach, biegach narciarskich Piastów i Gwarków (dotychczas oba ukończył ośmiokrotnie), a także w przełajach. - Dzień bez fizycznego wysiłku, to dla mnie dzień stracony - zaznaczył. Od 2000 roku postawił na rower. Pierwszym jego większym przedsięwzięciem było objechanie Polski (3485 km) w 2002 roku. W następnym, dla uczczenia Roku Niepełnosprawnych, wyruszył na zachodni kraniec Europy. W realizacji celu pomogły mu wałbrzyskie władze. - Przez Niemcy, Holandię, Belgię, Francję i Hiszpanię, dotarłem do Portugalii. W drodze powrotnej przejechałem przez Włochy, Słowenię, Austrię i Czechy. W sumie pokonałem w ciągu dwóch miesięcy prawie 9 tys. km, a na trasie miałem wsparcie środowisk polonijnych - wspomniał Fortoński. Po tak dalekiej podróży, kolejne nie stanowiły dla niego żadnego problemu. - W 2004 roku wybrałem się do Watykanu na urodziny Jana Pawła II. Przejechałem 1896 km. W tym samym roku dotarłem do wioski olimpijskiej w Atenach (2481 km), a w następnym celem był najdalej na północ wysunięty punkt Europy - Nordkapp w Norwegii (3216 km). W 2006 był Stambuł, gdzie przekroczyłem granicę kontynentu i znalazłem się w Azji. W Adampolu serdeczne przyjęcie zgotowała mi tamtejsza Polonia. Pokonałem 3300 km. W 2007 roku dotarłem do Gibraltaru (3156 km), a w 2008 do Foggi (2277 km), miasta partnerskiego Wałbrzycha. W sumie podczas wypraw po naszym kontynencie przejechałem 28 880 km - wyliczył. W przyszłym roku Singapur i Malezja W jego sportowym życiorysie są też maratony szosowe o Puchar Polski. Ma ich w dorobku 60 (przeciętna długość 236 km) i 14 875 pokonanych kilometrów. Kilkakrotnie zajmował w klasyfikacji końcowej trzecie miejsca w swojej kategorii wiekowej wśród pełnosprawnych. Po tegorocznych wyścigach jest siódmy w bilansie wszech czasów, biorąc pod uwagę wszystkie kategorie. Wyjątkowym wyzwaniem był dla Fortońskiego ultramaraton Bałtyk-Bieszczady Tour, najbardziej ekstremalny tego rodzaju wyścig w Polsce. Jednorazowo należy przejechać 1008 km, a w 2008 roku było to nawet 1016 km. Wałbrzyszanin wystartował w tej imprezie trzykrotnie; jego rekord wynosi 55 godzin i 5 minut. - Henryka nie złamały ani upały, ani przenikliwe zimno, wiatr i ulewa. Jechał jak taran, połykał kilometry, a przecież ma tylko jedną zdrową nogę - podkreślił Erwin Siodłak, jeden z jego kolegów z trasy. Fortoński często pomaga innym niepełnosprawnym osobom, zwłaszcza takim, które mają jeszcze świeżo w pamięci życiową tragedię, jak np. Marcin Balcerowski. Były koszykarz Górnika Wałbrzych po wypadku samochodowym stracił władzę w nogach. Dzięki namowom i troskliwej opiece "Żelaznego Henryka" przełamał kryzys i... wystąpił w reprezentacji Polski w igrzyskach paraolimpijskich w Londynie. - Po długiej przerwie wróciłem do koszykówki; jestem w zespole Mad Devils Mieroszów. Wygraliśmy międzynarodowy turniej w tym mieście, pokonując w finale Kotwicę Kołobrzeg. Chcemy nawiązać do sukcesów Startu Wałbrzych, z mistrzostwem Polski włącznie. Poza tym startuję w cyklicznej imprezie Grand Prix Idol, na którą składają się m.in. biegi przełajowe, wyścigi rowerowe szosowe i górskie oraz biegi na nartach. W przyszłym roku zamierzam wyprawić się do Singapuru i Malezji - powiedział Fortoński.