- Na początku czerwca wraz z sąsiadami wystosowaliśmy do Tadeusza Krzakowskiego petycję odnośnie skupu złomu, który znajduje się w naszym podwórku - informuje pani Ania. - Pomimo przeprowadzonej inspekcji nie ma żadnej poprawy, a nawet bym powiedziała, że się pogorszyło. Do petycji była dołączona płyta z krótkimi filmikami, które nakręcili mieszkańcy, żeby pokazać źródło hałasu. - Pani, która zajmowała się tą sprawą stwierdziła, że to żaden dowód, ponieważ można ustawić maksymalną głośność w urządzeniu rejestrującym i wtedy odgłosy są głośniejsze niż w rzeczywistości. Skup złomu znajduje się przy ul. Wrocławskiej 101 (dawna siedziba zakładu TOR). - Jest tak usytuowany, że sąsiaduje z naszym podwórkiem - dodaje Anna . - Jedyną "barierą" jest ceglana ściana (ok 2 m wysokości), która zaczyna już pękać i drewniana "bariera dźwiękoszczelna". Ściana dzieląca skup złomu od naszego budynku ma tylko 6 metrów. Lokatorzy Wrocławskiej zgodnie twierdzą, że hałas, który muszą codziennie znosić jest często nie do wytrzymana. Skup jest otwarty od poniedziałku do soboty w godzinach 8 - 16. Największe natężenie hałasu jest wczesnym rankiem, gdy pracownicy przychodzą do pracy. Głośno jest także w momencie zamykania zakładu. Inspekcja, która badała tę sprawę na przełomie czerwca i lipca zarządziła, że skup złomu ma postawić osłonę drewnianą, ponieważ w starej (również drewnianej) były dziury. Przed drugą kontrolą wszystkie zalecenia zostały spełnione. Bariera drewniana stanęła na nowo i pracownicy skupu złomu zachowywali się cicho. Komisja zbadała skup po wcześniejszym poinformowaniu właścicieli. Nie zapytała sąsiadów o opinię. - Drewniane palety, które zostały przywiązane do płotu żeby chronić mieszkańców przed hałasem nie spełniają swojego zadania - denerwuje się Anna. Po drugiej kontroli (odbyła się ona prawdopodobnie 1 lipca) wszystko wróciło do normy. Pracownicy skupu jeszcze tego samego dnia zachowywali się jak przed inspekcją. - Po kilku dniach jeden z nich, dla zabawy, wskoczył do kontenera ze złomem i skakał po nim - kontynuuje legniczanka. - Moje okna wychodzą akurat od podwórka na skup złomu i pomimo "ochronnej drewnianej osłony", która znowu jest cała dziurawa wszystko widzę i słyszę. W spokojniejsze dni gdy siedzę w pokoju i mam otwarte okno, słyszę nawet jak panowie rozmawiają, mimo że nie krzyczą do siebie, a mówią normalnym tonem. Skoro słyszę normalną rozmowę, to jakim cudem mam nie słyszeć przerzucania złomu z miejsca w miejsce? - pyta z niedowierzaniem kobieta. Rankiem w pierwszych dniach sierpnia przyjechała do skupu ciężarówka z pustą kolibą na złom. Sytuacja z paraliżującym hałasem się powtórzyła. - Mężczyźni wrzucali złom do tego kontenera, a ja słyszałam ten huk w drugim pokoju od strony ulicy - kontynuuje pani Anna. - Moje dwa koty nie wiedziały gdzie mają uciekać przed tym hałasem. Gdy mama zwróciła panom uwagę stwierdzili, że jest sobota pracująca i mogą robić co im się podoba. Na kolejną akcję ze złomem w roli głównej, Anna nie musiała długo czekać. - Przedwczoraj podczas kolejnej wymiany kontenera z pełnego na pusty, pracownicy znowu świetne się bawili - mówi legniczanka. - Jeden z mężczyzn krzyczał, że jeżeli przeszkadza nam hałas, to kupmy sobie stopery do uszu. Pani Ania rozkłada bezsilnie ręce. - Możemy jedynie dzwonić na policję i straż miejską, gdy jest za głośno, ale przecież nikt nie będzie co parę minut dzwonić, bo służby mają ważniejsze sprawy - żali się lokatorka Wrocławskiej. Jak rozwiązać problem? Pomysł ma pani Ania. - Chcemy żeby właścicielka zamontowała bariery dźwiękoszczelne takie jak przy drogach szybkiego ruchu - daje receptę Anna. Ósmego sierpnia pani Ania napisała kolejną petycję do prezydenta. Do dziś nie otrzymała odpowiedzi. MB