54-letni pan Stanisław mieszka w Lubinie. Ma dwoje dorosłych dzieci i czwórkę wnuków. Obecnie jest na emeryturze. Czas wolny wypełnia sobie niecodziennym hobby - kolekcjonowaniem otwieraczy do butelek. - To było kilka lat temu - mówi pan Stanisław o początkach swojej pasji. - Pamiętam, że miałem parę otwieraczy w szufladzie i od nich się zaczęło. Potem to w sklepie zobaczyłem jakiś, to u kolegi. I tak przy okazji zacząłem gromadzić swoją kolekcję. Na specjalnie przygotowanych planszach w domu państwa Kozickich wisi ponad 250 sztuk otwieraczy do butelek. Pochodzą z różnych części świata. Pan Stanisław ma otwieracze ze Stanów Zjednoczonych, z Australii, Portugalii, Grecji, z Egiptu, z Turcji, z Czech, ale też z różnych regionów Polski, na przykład z Gdańska, z Sopotu, z Karpacza i Gorzowa. Najcenniejszy z nabytków to ogromny otwieracz pamiątkowy z Mistrzostw Europy z 1978 roku. - Są na nim flagi wszystkich drużyn, które brały wtedy udział w mistrzostwach - opowiada właściciel. Kolekcjoner posiada wśród swoich zbiorów również tak zwany "antyotwieracz", który kopie prądem, kiedy przyłoży się go do butelki. Jedne otwieracze są proste, wykonane z metalu, inne zdobione, drewniane, ale zarówno te pierwsze, jak i drugie są niepowtarzalne. Początkowo pan Stanisław zdobywał otwieracze okazyjnie: albo gdzieś zobaczył przypadkiem ciekawy okaz albo wymienił się z kolegą czy dostał w prezencie. Teraz przy okazji każdego wyjazdu czy to na terenie kraju, czy za granicą, Stanisław Kozicki odwiedza targi i sklepy w poszukiwaniu kolejnych egzemplarzy. Czasami "łowy" są opłacalne i wraca z kilkoma nowymi sztukami, innym razem trafi się tylko jeden, ale za to niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju. Nowe okazy nabywa także poprzez popularne strony internetowe, choć jak sam mówi, stara się ograniczać ilość zamawianych otwieraczy, choćby ze względu na pieniądze. Ceny wahają się i to znacznie. Niektóre można kupić za parę złotych, inne z kolei kosztują już kilkadziesiąt. W kolekcjonowaniu panu Stanisławowi pomagają dzieci. - Ten mam od zięcia - pokazuje nam jeden z otwieraczy. - A ten przywiózł mi syn. Ten z kolei mam od kuzyna z Gdańska. Wielu ludzi wie, że się tym interesuje, to pomagają mi w zbieraniu. Co dziwne, żaden z otwieraczy, które należą do kolekcji, nigdy nie posłużył do otwierania butelek, do tego są inne - zwyczajne. Pan Stanisław wybiera otwieracze, które mają w sobie "to coś". - Nie patrzę na to ile mają lat. Są zbieracze, którzy uważają, że im starsze tym ładniejsze, ale moje muszą być przede wszystkim wyjątkowe. W zbiorze nie ma dwóch identycznych okazów. - Jak tylko któryś się powtórzył, wymieniłem go na inny. Brakuje mi tylko otwieraczy z krajów skandynawskich. Mam nadzieję, że jeszcze tam pojadę i coś ciekawego znajdę, a może ktoś mi przywiezie ze znajomych. W planach mam uzbieranie tysiąca egzemplarzy. Ewa Chojna redakcja.legnica@wfp.pl