Co jest złego w oddzielaniu miejsc z dymem tytoniowym od tych bez dymu? Dlaczego znów zmuszamy samych siebie do udowadniania, że Polacy najlepiej na świecie obchodzą wszystkie zakazy? Politycy szykują nam kolejny, bardzo bardzo głupi pomysł. Dyskryminację nałogowców. Jeśli palisz, będą cię ścigać: w samochodzie, na balkonie, w toalecie i oczywiście w knajpie. Jeśli nie palisz, przygotuj się na przebywanie w towarzystwie niestabilnych emocjonalnie kolegów-nałogowców. W jednej chwili płacz, w innej agresja: właśnie tak będą reagować pozbawieni swojego papierosa. Kurtki, tajemne pomieszczenia i palarnie Nie tylko palacze uważają, że taki zakaz to głupota. Maciej Kurowicki, lider zespołu Hurt, nigdy nie palił. Ale o pomyśle polityków wypowiada się jednoznacznie. - Nie lubię systemów represyjnych. W tym przypadku żadne zakazy nic nie zmienią. Przeciwnie, więcej ludzi zapali, bo będzie to zakazane - twierdzi muzyk i tłumaczy, że jako niepalący docenia potęgę dymka: - Jeśli się pali, nie trzeba mieć psa, żeby nawiązać kontakty z ludźmi. Jestem nieśmiały i tego właśnie palaczom zazdroszczę najbardziej - dodaje. Siłę nałogu doceniają też wrocławscy restauratorzy, którzy już dziś szukają sposobu na dymek u siebie. - Nie palę i palenia nie lubię, ale i tak jestem załamany - przyznaje Józef Krawczyk, właściciel m.in. pubu Guiness z pl. Solnego. - Nie chcę zabierać klientom możliwości zapalenia sobie. Najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby stworzenie osobnych lokali dla palących i niepalących. Ale jeśli się nie uda, to trzeba będzie szukać alternatywnych rozwiązań. Może powieszę kurtki przy wejściu? Żeby mogli jak w Anglii palić przed pubem - zastanawiał się restaurator. Jak się okazało później, najprawdopodobniej skopiuje pomysł z popularnego klubu Lemoniada. - Jeśli rzeczywiście powstanie takie prawo, to my stworzymy sobie prywatne pomieszczenie. Takie tylko dla właścicieli i obsługi, żebyśmy mogli w nim zapalić. I będziemy tam zapraszać znajomych - mówi Daniel Czajka z klubu Lemoniada przy ul. Kuźniczej. - W końcu jak zaproszę kogoś do swojego domu, to chyba będziemy mogli zapalić? - dodaje. Można jeszcze inaczej. - Zmienię profil lokalu. Zamiast knajpki otworzę u siebie palarnię - mówi Barbara Chabior, właścicielka "Niskich Łąk" z pasażu przy ul. Ruskiej. Bez sensu Na koniec przykład z autopsji. Zima, przystanek autobusowy na pl. Orląt Lwowskich. Pogoda jak w Kielcach, tylko zimniej. Razem z kilkoma innymi pasażerami tłoczę się pod wiatą na przystanku. Od 4 dni nie palę i wkurzają mnie nawet reklamy tytoniu. Podchodzi kolejny wrocławianin, wyciąga papierosa i go zapala. Obok przejeżdża najpierw radiowóz policji, a potem straż miejska. Nie reagują, mimo zakazu palenia. Tak właśnie wyglądają zakazy mające na celu ochronę niepalących. I dokładnie tak samo będzie wyglądał kolejny bezsensowny i nieżyciowy zakaz. - Nie chcę nawet myśleć o tym, że będę musiał kombinować. Wciąż mam nadzieję, że ktoś się opamięta i wycofa z tego... pomysłu - mówi Robert Gonera. Bartłomiej Knapik