Personel nie udzielił pomocy umierającemu, bo ten miał zachowywać się agresywnie i dobijać się do drzwi. Według relacji żony, mężczyzna był chory na serce i błagał o pomoc. Szpital wziął go za szaleńca i zadzwonił po policję. Gdy policja przyjechała, było za późno - pacjent zmarł pod oknami medyków.Dyrekcja placówki nie komentuje sprawy. Marek Gajos, starosta powiatu wołowskiego, pod który podlega szpital, tłumaczy, że personel zadzwonił na policję, bo bał się mężczyzny. - Szpital nie może być zamykany na noc - mówi Piotr Karniej z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. - Jak ktoś się boi pracować w tych warunkach, powinien zmienić zawód - mówi. Sprawę bada prokuratura. Wyjaśnień chce też NFZ, który płaci za nocną pomoc lekarską.Elżbieta Osowicz, PR Wrocław <a href="https://wydarzenia.interia.pl/forum/co-sie-dzieje-z-polska-sluzba-zdrowia-tematy,dId,2477359" target="_blank">Co się dzieje z polską służbą zdrowia? Weź udział w dyskusji!</a>