Prokuratura uznała, że w tym przypadku nie można mówić o popełnieniu przestępstwa polegającego na udzieleniu kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży, czy też nakłaniania do tego. O decyzji poinformowała w czwartek szefowa poleskiej prokuratury Małgorzata Szcześniak-Bauer. - Nie dopatrzyliśmy się tutaj ani znamion przestępstwa, ani danych wskazujących na to, żeby ktoś celowo namawiał do usuwania ciąży - powiedziała prok. Szcześniak-Bauer. Plakaty, wzorowane na reklamach jednej z popularnych kart płatniczych, pojawiły się na początku marca m.in. na przystankach łódzkiego MPK. Znalazły się na nich m.in. wyliczenie kosztów związanych z wyjazdem i usunięciem ciąży w publicznej przychodni na Wyspach Brytyjskich. Plakaty informowały, że wszystko ma kosztować "mniej niż w podziemiu aborcyjnym w Polsce". Plakaty rozklejały łodzianki zrzeszone w Lesmisji SROM (Separatystycznych Rewolucyjnych Oddziałach Macicznych), którego celem jest walka o prawa kobiet. Doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył w prokuraturze Katolicki Klub im. św. Wojciecha. Jego członkowie uważają m.in., że organizacja rozwieszająca plakaty namawiała do "omijania polskiego prawa". Prokuratura po informacjach w mediach prowadziła czynności sprawdzające, czy w tym przypadku można mówić o popełnieniu przestępstwa polegającego na udzieleniu kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży. Ostatecznie odmówiła wszczęcia śledztwa. Przeciwko działaniom prokuratury protestowała grupa Młodych Socjalistów oraz działaczek Nieformalnej Grupy Łódź Gender. Ich zdaniem akcja plakatowa miała na celu zwrócenie uwagi na patologię, do jakiej doprowadziła obowiązująca ustawa antyaborcyjna, a osoby rozwieszające plakaty nie popełniły żadnego przestępstwa.