Pracownicy twierdzą, że przez ostatnie miesiące pracowali na polecenie przełożonego po szesnaście godzin na dobę. Do tej pory za nadgodziny nie dostali wynagrodzenia. Podkreślają, że chodzi o pracę w niebezpiecznych warunkach bez odpowiedniego sprzętu - przy sprzątaniu lasu zniszczonego w czasie wichur. Barbara Zielińska-Mordarska